Domek dla lalek moich marzeń, czyli miniatura domu Arne Jacobsena

domek dla lalek Arne Jacobsen

kreska

Dzieckiem będąc, miałam całkiem sporo lalek. Jedenaście sztuk. Do tego dwa wózki, zbudowane z siermiężnych metalowych rurek i cienkiego, niebieskiego ortalionu. Peerelowski design jak się patrzy. Nie lubiłam tych zabawek. Nie, że jako gówniara taka niesamowicie wrażliwa estetycznie byłam i odrzucałam mało wysmakowane wzornictwo wczesnych lat 80-tych. Nie, po prostu nie cierpiałam zabawy lalkami. Genderowo byłam zawsze dziwna.

Natomiast to co bardzo lubiłam i co miało związek z lalkami, to budowanie i urządzanie domków dla nich (obserwujcie swoje dzieci, naprawdę, często już po kilkulatkach widać, kim zostaną w przyszłości). Domek dla lalek autorstwa małej M. skonstruowany był najczęściej z kartonów, wylepiany samoprzylepną tapetą w biało-granatową kratkę (tata dał mi kiedyś arkusz i służyła mi kilka lat) i kolorowymi stronami, z jakże atrakcyjnych dla dziecka w tamtych czasach, zagranicznych katalogów wysyłkowych.

Kilkadziesiąt (ała!) lat później nadal nie lubię zabawy lalkami. Ale domki dla lalek ciągle budzą we mnie szybsze bicie serca. Intrygują mnie te klasyczne, wiktoriańskie, obłędnie podobają mi się te nowoczesne, o których pisałam niedawno.

I jest jeden domek dla lalek, o którym marzę. Miniatura domu Arne Jacobsena. Jako psychofanka duńskiego projektanta najchętniej przygarnęłabym absolutnie wszystko co stworzył, ale chwilowo, (ha, ha) nie stać mnie na to. Tymczasem miniaturowa willa kosztuje, zależnie od wersji, 400 lub 800 euro. Ta za cztery setki to przekrój domu do powieszenia na ścianie, a ta za osiem stów to wolnostojąca miniatura w skali 1:16. Do tego meble w tejże skali. Wszystkie najważniejsze. Jest Series 7, jest Egg, jest Swan, jest wszystko… Ach, jest też łóżko, są dywany oraz tapety. Te w trójkąty, wiadomo. <3

I byłoby cudownie, gdyby nie to, że sklep Minimii wstrzymał sprzedaż domków. Meble są w ofercie nadal, ale samych domków nie ma. Nie ogarnęli bezpiecznego transportu i mieli zbyt wiele reklamacji. Linda Stenberg, właścicielka sklepu twierdzi, że domki niedługo wrócą do sprzedaży, ale zeznaje tak już od pięciu lat, więc większych złudzeń nie mam.

Moje serce krwawi, ale może przylepię sobie kiedyś plasterek w postaci miniaturowego białego Jajka za 40 euro…?

kreska

domek dla lalek Arne Jacobsen

domek dla lalek Arne Jacobsen

domek dla lalek Arne Jacobsen

domek dla lalek Arne Jacobsen

kreska

Nowoczesny domek dla lalek made in Poland

nowoczesny domek dla lalek miniio

kreska

Współczesne lalki nie mieszkają w wiktoriańskich domkach. W głębokim poważaniu mają klasyczne klimaty i zapierający dech w piersiach przepych rezydencji w rodzaju Astolat Dollhouse Castle. Barbie stawiają na prostotę, jasne, przestronne wnętrza oraz minimalistyczny design.

Jako dziecko projektowałam dla moich nielicznych lalek apartamenty z kartonów po butach. Środki wyklejałam kolorowymi stronami wyciętymi z zagranicznych katalogów wysyłkowych, papierowe podłogi dekorowałam skrawkami materiałów, a kiedy domek był już gotowy, porzucałam go w pięć sekund i brałam się za kolejny. Wiadomo, projektowanie to w końcu najlepszy fun. 😉

Nowoczesny domek dla lalek to maleńkie dzieło sztuki na miarę naszych czasów. Znacie Miniio? Miniio stworzyły dwie polskie mamy, co ciekawe, mamy chłopców. Gdzieś tam  w ich dziewczyńskich duszach grał sentyment do zabawy lalkami i dzięki niemu świat ujrzał jeden z piękniejszych domków dla lalek ever:

nowoczesny domek dla lalek miniio

nowoczesny domek dla lalek miniio

nowoczesny domek dla lalek miniio

nowoczesny domek dla lalek miniio

Za mebelki należy się Miniio naprawdę ogromny szacun.

nowoczesny domek dla lalek miniio

kreska

Nowoczesne domy dla lalek to chyba polska domena. Bo? A bo Boomini. Firma założona przez Joannę Kruszec produkuje jeszcze prostsze od Miniio formy. Poniżej Boomini Wood. Wnętrza utrzymane są w pastelowej kolorystyce, meble wykonano z drewna i sklejki i pomalowano farbami wodnymi. Domek składa się z czterech części, które można ze sobą dowolnie zestawiać. Cudo.

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boominikreska

Pokój dziecięcy – kołyska oraz dylematy rodzica

kołyska-1

kreska

To miał być krótki tekst o kołyskach. O kilku fajnych projektach, których zdjęcia mam w specjalnym folderze na Pintereście i które cieszą moje oko gdy mam doła spowodowanego wszechogarniającą tandetą w projektowaniu dla dzieci. Ale nie udało się, bo zaczęłam rozmyślać nad tym, kto i dlaczego kupuje kołyskę taką jak Dodo.

Kołyska Dodo, flagowy produkt hiszpańskiej firmy Suommo. Ma ciekawy, oryginalny kształt. Etam, chrzanię to, napiszę jak myślę – ma zajebistą, oryginalną formę. Nie jest eko, nie jest zbita z drewienek, nie jest skandynawska. Jest w cholerę glamour, biała wersja przypomina mi spadające z łyżki ubite białko, no i jest perfekcyjnie wykonana. I oczywiście kosztuje. Dużo kosztuje. Biała kołyska na zdjęciu powyżej jest jedną z najtańszych, chcą za nią 12 tysięcy euro. Natomiast ta złota, na zdjęciu poniżej, jest ciut droższa, jej koszt to też 12, ale milionów. Euro. Tak, jest ze złota. Chętny na grawer ozdobiony diamentami dopłaci jeszcze 100 tysięcy euro, ale jedwabna pościel i transport do dowolnego miejsca na świecie będą za darmo.

A więc kto i dlaczego kupuje kołyskę taką jak Dodo? Mebel, który w wersji podstawowej kosztuje tyle co niewielki samochód, a w wersji wygrubaszonej tyle co niezły jacht lub tyle ile wynosi roczny budżet średniej wielkości polskiej gminy? Przede wszystkim ci, których na to stać, to wiadomo. Po drugie ci, którym ta kołyska się podoba. Z pewnością jest też grupa ludzi, która wstawiłaby Dodo do pokoju dziecięcego ze względu na prestiż. Po stwierdzeniu tych oczywistych oczywistości zaczyna się człowiek jednak zastanawiać: a gdzie w tym wszystkim dziecko i jego faktyczne potrzeby? Moja odpowiedź na to pytanie jest prosta: nigdzie.

Nowonarodzony człowiek przez pierwsze kilka miesięcy swojego życia nie potrzebuje nic poza miłością, bezpieczeństwem, ciepłem i jedzeniem. Nawet wygoda to rzecz względna. W żadnym wypadku nie interesuje go design kołyski czy łóżeczka w którym leży, z jakiego materiału wykonany jest jego kocyk oraz czy szafiarka doceniałby krój jego śpioszka. Dlatego napiszmy to sobie szczerze – pokoju dziecięcego nie urządza się dla dziecka. Rodzice urządzają go dla siebie.

Jedni się oburzą, drudzy stwierdzą „no wiadomo”, ale czasami warto powiedzieć to sobie szczerze i głośno: tak, rodzice urządzają pokój dziecięcy pod swój gust (bo niby jaki gust ma mieć noworodek, wyrobiony?) i uwzględniając nie tylko potrzeby dziecka, ale i swoje. I tak ma być, to jest OK, to jest w porządku.

A teraz, już rozgrzeszeni, zerknijcie na te parę fajnych kołysek. Może znajdziecie coś dla SIEBIE. 😉

kreska

Oto wspominana wyżej Dodo w wersji za 12 milionów euro. Przegięcie? Może tak, a może nie, bo w końcu można to potraktować jako inwestycję w kruszec. 😉

kołyska12

kreska

Ten fajny przedmiot to BabyC (projekt: Dripta Roy dla Puur Design Studio). Biały polietylen plus orzechowe drewno stanowią cudny zestaw. Piękny element wystroju wnętrza, po prostu. A kołyska to tak przy okazji. 😉 Cena: około 2600 euro.

kołyska Baby C Cradle

kreska

Culla Blav zaprojektowana przez Lavinię Borommeo dla Guzzini. Występuje też w wersji przezroczystej, nawiązującej do noworodkowych łóżeczek szpitalnych. Nie wiem gdzie można ją kupić, ani ile kosztuje, to chyba prototyp tylko.

kołyska4

kreska

Oto Lavi Dreamer projektu Glorii Lavi. Ładny kształt, a spore ażury dają wgląd co porabia maluch leżący w środku. Cena to 1790 euro za wersję na zdjęciu.

kołyska5

kreska

Rockwell Bassinet to stosunkowo prosty, bezpretensjonalny mebelek zaprojektowany przez Ralpha Montemurro dla Monte Design. Cena: 495 dolarów.

kołyska6

kreska

A ta kołyska, to właściwie wcale nie kołyska tylko dwa bujane krzesła, których funkcję można zmienić, łącząc je w sposób pokazany na zdjęciu. Zabawne, ot taki designerski eksperyment, który zdobył parę nagród, ale chyba nie wszedł do produkcji. DimDim Cradle zaprojektowała Lisse Van Cauwenberge.

kołyska8

kreska

So-Ro Cradle to prosty i bardzo fajny projekt norweskiej firmy So-Ro. Kołyska formowana jest z brzozowej sklejki i oklejana orzechowym fornirem lub białym laminatem. Kosztuje 800 dolarów (wersja dla bliźniąt: 1200 dolarów). Podobno w Polsce ktoś już robi podróby, znaczy ten, mebel inspirowany…

kołyska7

kreska

Włoska firma Woodly robi naprawdę sympatyczne, w pełni ekologiczne meble i zabawki. Między innymi huśtawkową kołyskę Roll. Wersja podwieszana do sufitu kosztuje 680 euro, a mocowana do drewnianego trójnogu – 860 euro.

kołyska9

kreska

Bardzo lubię ten projekt holenderskiego teamu designerskiego Ontwerpduo. Kołyska plus bujana ławeczka. Takie proste, takie funkcjonalne. 🙂 Koszt: 845 euro.

kołyska10

kreska

Duńska projektantka Nana Ditzel zaprojektowała kołyskę Lulu w 1963 roku dla swoich dzieci. Pokocha ją każdy miłośnik stylu midcentury, a firma Brdr. Krüger sprawiła, że posiadacz wolnych 1795 euro może kupić jedną z 200 Lulu z limitowanej serii wyprodukowanej na 200 rocznicę istnienia firmy. Pośpiech wskazany. 😉

kołyska11

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11

5 sposobów na modne wnętrze w stylu mid-century

mid-century-1

kreska

„Mid-century is a new scandinavian” – mogłabym napisać i w ten sposób szybko zamknąć temat. Ale byłoby to zbyt wielkie uproszczenie, ponieważ według mnie styl mid-century to nie następca, ale protoplasta estetyki, którą w ostatnich latach określamy jako styl skandynawski. Oba style propagują prostotę, wynikający z funkcji design, przestrzeń oraz jasne światło. Mid-century nie jest więc new scandinavian, to raczej powrót do korzeni.

Nie ukrywam, że popularność jaką zdobywa mid-century cieszy mnie ogromnie. Po pierwsze dlatego, że mam już serdecznie dość wszechobecnych „skandynawskich wnętrz”, których „projekt” polega na wymalowaniu ścian na biało, wstawieniu do kąta szarej sofy z Ikei, kilku tanich podrób krzeseł znanego projektanta i pochlapanego ługiem pniaczka. A wszystko to w ergonomicznym chaosie i z rokokową łazienką we wschodnim skrzydle chałupy. No nie. Przepraszam, ale – paw… Bo ile można. A naprawdę lubię skandynawską stylistykę.
Po drugie niesamowicie rajcuje mnie to, że wreszcie tak bardzo uzasadniony jest fakt, iż każdemu klientowi staram się wtrynić do wnętrza jakiś przedmiot projektu Jacobsena lub Chernera. 🙂

W porządku, co wiec należy zrobić, by mieć wokół siebie modne wnętrze w stylu mid-century? Mam na to pięć prostych sposobów, oto one:

kreska

1. Wstaw do wnętrza jakąś meblarską ikonę. Oczywista oczywistość, powiesz… Pewnie! Najprostsze zabiegi są przecież najlepsze. Gorzej, że dobry, klasyczny design może sporo kosztować – wszystko co sygnowane nazwiskiem Arne Jacobsen, Norman Cherner, George Nelson, Eero Saarinen, czy Charles i Ray Eames wiąże się z konkretnym wydatkiem. Tak, możesz kupić „mebel inspirowany”, ale to przecież nie to samo, czyż nie? Pamiętaj jednak, że fantastyczne projekty połowy zeszłego wieku zeszły nie tylko z desek kreślarskich duńskich i amerykańskich projektantów – również polska szkoła mebla ma się czym pochwalić. Wyguglaj nazwiska takie jak Roman Modzelewski, Rajmund Teofil Hałas (mój profesor ze szkoły <3, tak, jestem taka stara), Maria Chomentowska, Teresa Kruszewska albo Bogusława i Czesław Kowalscy. Przykładowo, krzesło projektu Kowalskich kupić można na nowymodel.org za 580 pln. Oryginalny Cherner będzie nieco droższy…

Egg (Arne Jacobsen):
mid-century-34

Swan (Arne Jacobsen):
mid-32

Cherner Chair (Norman Cherner), Tulip table (Eero Saarinen):
mid-century-2Tulip; Eero Saarinen:
mid-33

Pretzel Chair (George Nelson):
mid-century-4

DSW i DAW (Charles i Ray Eames):
mid-century-5

Krzesło Kowalskiego (Bogusława i Czesław Kowalscy):
mid-century-krzeslo-kowalskiego

kreska

2. Zainteresuj się używanymi meblami. Może Twoja babcia ma jakiś mebel na zbyciu? Starą komodę lub stolik, niezbyt lubiane, bo kupione „za komuny”? Wybierz się na pchli targ, przejrzyj Allegro. Rozglądaj się nie tylko za meblami – na przykład dekoracje takie jak porcelanowe figurki z Ćmielowa, to kwintesencja estetyki polskiego mid-century.

mid-6 mid-7 mid-8 mid-9 mid-10 mid-11 mid-12 mid-13 kreska

3. Drewniane panele na ścianach. OK, ktoś inny nazwie je boazerią, ale większość z nas ma z tym słowem pejoratywne skojarzenia (wiecie, te przebarwione na ciemną żółć wąskie sosnowe deseczki straszące w korytarzach co bardziej wypasionych mieszkań w blokach lat 80-tych), więc ja będę pisać o panelach drewnianych. 🙂
A serio – drewno na dużych płaszczyznach może wyglądać bardzo fajnie, pod warunkiem, że zainwestujesz w szlachetny materiał i dobrego stolarza. Projektanci z połowy zeszłego wieku kochali drewno, więc pokochaj je i Ty.

mid-14

mid-15 mid-16 mid-17 mid-18

kreska

4. Pamiętaj o dużych, efektownych lampach. Nie halogeny, nie przemysłowe, wielkie lampy reflektorowe, nie żyrandole w stylu glamour. Pomyśl o oprawach oświetleniowych jak o rzemiośle, a nawet jak o sztuce. Lampy z czasów mid-century to nie tylko źródło światła, to dekoracja.

mid-century-19 mid-century-20 mid-century-22 mid-century-23 mid-century-24

mid-century-27

mid-century-25

Arne <3 =>
mid-century-26

kreska

5. A po piąte – przestrzeń. Duża przestrzeń. Openspejsy na całego. Szeroko i wysoko. Jeżeli to dom chcesz urządzić w stylu mid-century, to cała jego dzienna część powinna być otwarta. Kuchnia w postaci obszernego, wyeksponowanego aneksu – niech będzie prosta. Niekoniecznie super nowoczesna, ale prosta. Mówisz, że wszystko fajnie, ale masz do urządzenia tylko kilkudziesięciometrowy apartament? Nie przejmuj się, jeżeli architekci wnętrz potrafią wprowadzać do mieszkań estetykę prowansalskich willi lub skandynawskich wiejskich domów, to dlaczego nie miałoby się udać z mid-century? 😉
Jaka kolorystyka? Właściwie dowolna – wczesne mid-century to prostsze kształty i uboższa gama kolorystyczna, lata późniejsze, te bliższe wybuchowi popularności pop-artu, to czasy zdecydowanie bardziej barwne.

mid-28

mid-29

mid-30

mid-century-21

kreska

pics via: Pinterest, nowymodel.org, Fabryka Porcelany AS Ćmielów

Radisson Blu Egg Chair Design Contest – czyli wygraj swoje własne Jajko!

egg-chair-2

kreska

Oto on. Jeden z piękniejszych foteli świata, ikona stylu – Egg Chair Arne Jacobsena. Wiele mebli w życiu widziałam, sporo mi się podoba, kilka zaprojektowałam. Ale to Jajko jest tym jednym jedynym, jest meblem, którego pragnę od zawsze.

Jest tylko mały problem, oryginalny Egg Chair od Fritza Hansena kosztuje od 5000 do 14000 euro. Jakoś nie mogę uzbierać. Boleję nad tym od bardzo dawna. Ale wtem…! Wtem grupa hotelowa Radisson Blu postanawia ogłosić konkurs na projekt nowej odsłony Jajka! A główna nagrodą jest fotel wykonany według zwycięskiego projektu! Chyba nigdy nie nocowałam w żadnym Radissonie, ale i tak ich kocham. 😉

Konkursowe propozycje tworzyć przy pomocy kreatora na tej stronie. Cała impreza trwa od 1 września do 26 października 2015 roku i podzielona jest na kilka etapów. Szczegóły tutaj. A Wy życzcie mi szczęścia. Nie dziękuję. 🙂

egg-chair

kreska

Krzesła, których wcale nie zaprojektował Jacobsen; part 3 – Ross Lovegrove, Crop & Orbit chairs

crop-ross-lovegrove-1

kreska

Dawno temu, w liceum, na lekcjach języka polskiego regularnie wykonywałyśmy z koleżanką ostentacyjny ziew kiedy nadchodził czas rozmów o kolejnym pisarzu, który odkrywał Amerykę stwierdzając, że „wszystkie napisano już książki”, „wszystkie namalowano obrazy” i te pe i te de. Tekst o końcu możliwości, o wyczerpaniu pomysłów i o tym, że został nam jedynie recykling starych form i idei, pojawia się w historii kultury tak regularnie, że jedynie wzruszeniem ramion i właśnie ziewnięciem można go skwitować.

Dlaczego więc, kiedy patrzę na krzesła Rossa Lovegrove’a Crop i Orbit mam tak mieszane uczucia…? Projektant światowej sławy, po świetnych szkołach, współpracujący z najlepszymi, pracujący dla największych… Nawet jeżeli projektuje coś, co wydaje nam się podobne do mebla kogoś innego, to chyba nic w tym złego, to na pewno przypadek. Ile form może przybrać głupie krzesło? Taki ktoś jak Lovegrove nie papuguje. Po co facet miałby zżynać? Cóż, nie wiem po co, ale od zawsze mam wrażenie, że w przypadku Crop i Orbit inspiracja Jacobsenem wykroczyła poza pewne granice – Crop to Mrówka bez wcięcia a Orbit to Series 7 lub Lily z zaokrągloną górą oparcia. Inspiracja? Recykling? Ulepszenie? Nie wiem, ale denerwuje mnie to i nie mam ochoty ziewać.

kreska

Crop chair:

crop-ross-lovegrove-2

crop-ross-lovegrove-3

Orbit chair:

orbit-ross-lovegrove-1

orbit-ross-lovegrove-2

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5

O tym jak Pinterest, Gołębnik i corten przełamały kryzys twórczy

corten1

kreska

Dawno, dawno temu pisałam o tym, jakim złem jest Pinterest. Narkotyk, złodziej czasu i w ogóle a fe! Fakt, miałam trudne momenty – zarwane noce, przekrwione oczy, nieugotowane obiady i walające się wokół biurka dziesiątki opakowań po herbatnikach BeBe. Z czasem jednak wyszłam na prostą i pinterestuję tylko od czasu do czasu. Co więcej, Pinterest naprawdę się przydaje! Na przykład wczoraj – wchodzę, patrzę, a przede mną cudo. Cudo ze starej cegły i kortenowskiej stali. Zakochałam się i pomyślałam, że muszę się tym znaleziskiem podzielić ze światem. Gdzie mój blog, gdzie hasło?!

Pisząc o Gołębniku (Dovecote Studio) szkoły muzycznej Aldeburgh Music (Snape Maltings, Suffolk, UK) zaprojektowanym przez Haworth Tompkins, nie wykazuję się porażającym refleksem. O tej zajefajnej urody maleńkiej pracowni muzycznej zdążyło napisać już wielu, ponieważ projekt zrealizowano w drugiej połowie 2009 roku. Najwidoczniej jednak klikałam wtedy w niewłaściwych rejonach internetu (a wiem, pewnie miotałam się między jak-być-wielorybem-i-nie-zwariować.pl a genialnie-dziecka-mi-się-zachciało.org)…

Patrzę na zdjęcia Gołębnika i i zastawiam się, co mi się w nim podoba. Zastosowanie cortenu (czyli tego sprytnego stopu stali o podwyższonej trwałości i rudej patynie) w zestawieniu z cegłą nie jest niczym nowym. To połączenie znane i sprawdzone, a nawet modne. I dobrze, bo bardzo fajne. Oczywiście dopisano do tego projektu mnóstwo ideologii  – a że patyna zgrana kolorystycznie z cegłą (serio?), a że stalowa bryła wyrasta ze starych ceglanych korzeni i symbolizuje odrodzenie oraz przyszłość szkoły i kampusu (oj, na studiach ścigaliśmy się w wymyślaniu tego rodzaju banialuków). OK, oczywiste oczywistości to jedno, ale co mi się tym wszystkim podoba? Ano dwie rzeczy – szacunek i prostota. Szacunek, bo autentycznie wzrusza mnie fakt, że ktoś postanowił ratować ten mały, nikomu niepotrzebny, zdewastowany budynek. Prostota, bo projekt jest tak bardzo klarowny, nieskomplikowany i bezpretensjonalny. Zobaczcie sami.

kreska

corten2

corten3

corten4

corten5

corten6

corten7

corten8

corten9

corten10

kreska

pics by Philip Vile & Haworth Tompkins

Krzesła, których wcale nie zaprojektował Jacobsen; part 2 – Charles i Ray Eames – LCM

eames-lcm-1

kreska

Bierzesz drzewo. Wsadzasz je na kilkadziesiąt godzin do fińskiej sauny. Robisz piling. Następnie wtykasz do sprytnej maszyny zwanej łuszczarką i skrawasz fornir. Suszysz. Sklejasz kilka warstw forniru i sprasowujesz. I voilà! Masz sklejkę. Teraz już tylko wystarczy mieć genialny pomysł i wymyślić krzesło-ikonę. Powodzenia!

Na przełomie lat 40 i 50-tych panowała sklejkowa obsesja. Uważano ją za nowoczesny i oryginalny materiał, dający wiele projektowych możliwości. Chciałabym napisać, że pierwsze znane krzesło z giętej sklejki wymyślił Arne Jacobsen, ale nie, tak nie było. Te 1000 punktów do lansu należy przyznać Mr&Mrs Eames. Amerykańskie małżeństwo Charles i Ray Eames poświęcili całe lata 40-te, by opanować formowanie sklejki. Początkowo gięli drewno w domowym warsztacie, później w swej prywatnej fabryczce w Santa Monica, a kilka lat później korzystali już ze wsparcia firmy meblarskiej Herman Miller.

Nie wiem, które konkretnie ich krzesło zainspirowało Jacobsena do stworzenia Mrówki, ale najprawdopodobniej był to model LCM. Przyznam się bez bicia, ze nie jestem fanką sklejkowych mebli Eamsów. Projektom takich jak DSW, DAW czy RAR mówię tak, ale LCM brakuje wyrafinowania, które swoim sklejkowym krzesłom potrafili nadać Cherner, czy oczywiście (ha, ha), Jacobsen.

kreska

eames-lcm-2

kreska

pics via: 1, 2

Skandynawskie wnętrza a sprawa polska

sztukaludowa1

kreska

Lubię skandynawskie wnętrza. Serio. No bo kto nie lubi. Ładne są. Kłopot z nimi jest taki, że są modne, więc każdy kto uważa, że zna się na projektowaniu wnętrz, pisze głównie o nich. Dlatego gdy wędruję po wnętrzarskich blogach, polskich i zagranicznych, często mam odruch wymiotny. Bo co za dużo, to niezdrowo.

Kilkanaście lat temu podobnie było z wnętrzami rodem z Prowansji. Bywały momenty, że czułam się osaczona przez wszechobecne wanilie i fiolety, a zagadnięta przez klienta o kuchnię w stylu prowansalskim miałam ochotę krzyczeć.

Czasami chciałbym być socjologiem i móc kompetentnie opisać frustrujące mnie zjawiska. Aktualnie do białej gorączki doprowadza mnie ślepe naśladownictwo w dekorowaniu wnętrz. Internet to potęga, więc gdy jakiś wpływowy bloger napisze, że, na przykład, wytapetował dziecku pokój tapetami Ferm Living (są świetne!), natychmiast wszyscy robią to samo. No w każdym razie ci, których na to stać. Chociaż znając polskie podejście, robią to również tacy, których zdecydowanie nie stać…

Lubię skandynawskie wnętrza. Serio. Ale nie lubię wąskich horyzontów. W tym przypadku w urządzaniu wnętrz. Jest tyle obłędnych sposobów na zrobienie z wnętrza genialnej przestrzeni. Jest tyle stylów, tyle możliwości. Ale gdy coś zostanie wylansowane jako modne, to nie ma przebacz. Wybrałam się ostatnio do Empiku. Nie mam większych złudzeń co do oferty tego sklepu, ale jakieś tam oczekiwania mam. Stanęłam przed regałem z albumami o sztuce i z głupia frant zaczęłam szukać czegoś o polskiej sztuce ludowej (przepraszam, ale kocham łowickie wycinanki). Jak sądzicie, znalazłam coś na ten temat? Oczywiście, że nie. Bo to nie jest modny temat.

kreska

pix via: 1

Be foxy, czyli moda na lisa

moda-na-lisa-1

kreska

To pasjonujące, jak mody na przeróżne motywy pojawiają się i znikają. Jedne na scenie bawią dłużej, inne krócej, a mnie nieodmiennie zastanawia mechanizm jak to się dzieje, że coś staje się popularne, a coś potencjalnie równie atrakcyjnego ginie w pomroce dziejów zupełnie niezauważone, niedocenione. Abstrahuję od pomysłów wielkich kreatorów mody, projektantów wszelkiej maści aktualnie będących na topie. Na ich sukces pracują całe tabuny fachowców i wielkie pieniądze. Ale jak to się dzieje, że pewną przestrzeń internetu, części z Was doskonale znaną, tę cześć, w której królują blogerzy i Pinterest, nagle opanowują chmurki, trójkąty czy jelenie? Jak wpaść na motyw, który podbija świat w tenże sposób, no jak?

Jedną z takich mód jest… lis. Lis jest modny. Lis jest w porzo. W czasach wszędobylskiego jelenia lis dzielnie kontratakuje i według mnie idzie mu nieźle, bo nie dość, że daje parzystokopytnemu radę na ringu wnętrzarskim, to zdecydowanie wygrywa w kategorii modnego zwierzęcego motywu pojawiającego się na ubraniach dziecięcych. I jakoś tak się dzieje, że to wszystko pięknie zgrywa się z viralami takimi jak What does the fox say Ylvisa czy popularnym od kilku tygodni filmem o cudnym skocznym lisie polarnym. Przypadek, czy spisek…? 😉

kreska

moda-na-lisa-7

moda-na-lisa-3

moda-na-lisa-2

moda-na-lisa-4

moda-na-lisa-5

moda-na-lisa-6

moda-na-lisa-8

kreska

moda-na-lisa-23

moda-na-lisa-28

moda-na-lisa-24

kreska

moda-na-lisa-11

moda-na-lisa-10

moda-na-lisa-22

moda-na-lisa-9

moda-na-lisa-13

moda-na-lisa-14

moda-na-lisa-15

moda-na-lisa-12

moda-na-lisa-16

moda-na-lisa-17

moda-na-lisa-18

moda-na-lisa-19

moda-na-lisa-20

moda-na-lisa-21

kreska

Krążąc po lisim świecie natknęłam się na urocze malunki na drewnie wyemigrowanej do Stanów estońskiej artystki Kristiany Pärn. Zakochałam się w jej liskach. 🙂 Ten chowający się za drzewem jest jakiś taki lekko podejrzany, ale to detal… 😉

moda-na-lisa-25

moda-na-lisa-26

moda-na-lisa-27

kreska

A na pytanie Ylvis odpowiedź jest taka. 😉

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28

O krzesłach, których wcale nie zaprojektował Jacobsen; part 1 – Norman Cherner

nie-jacobsen-cherner-1

kreska

Dzisiaj będę oryginalna. Dlatego będzie o Jacobsenie. Ha! Ups, wróć. Nie, nie o Jacobsenie, ale o tym, co Jacobsenem nie jest. Hint: przyswojenie tego artykułu daje 99% pewność na skuteczny podryw studenta architektury wnętrz dowolnej płci. Luz, nie ma za co…

Zacznijmy od zdjęcia powyżej. I zdjęć poniżej. Stworzenie tego cudnej urody mebla jest bardzo często przypisywane Jacobsenowi. Ale nie, to ani trochę nie Arne, ale Norman Cherner, amerykański architekt i projektant. Historia związana z tym krzesełkiem jest dość ciekawa. Cherner został zatrudniony w roku 1957 przez Paula Goldmana, szefa Plycraft, w celu zaprojektowania jakiegoś fajurskiego mebla ze sklejki (mieli jej w nadmiarze po zaniechaniu produkcji Pretzel chair George Nelsona). I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że po tym, jak Cherner zrobił co do niego należało, Goldman podziękował mu za współpracę, ściemniając, że zostawiają temat, a cichaczem zaczął produkcję krzesła jako Goldman’s chair. Cztery lata później ostro za to beknął, ponieważ Cherner pozwał go oczywiście do sądu. Był spory dym, ostatecznie Cherner wygrał i zezwolił Plycraft na produkcję i sprzedaż swojego projektu za odpowiedniej wysokości wynagrodzenie. Zamieszanie jednak było, stąd do dziś czasami błędne podpisy pod zdjęciami tegoż krzesła. A, żeby namieszać jeszcze bardziej – czasami spotkacie się z nazwą Rockwell chair. Wszystko z powodu jednej z popularniejszych okładek Saturday Evening Post, narysowanej przez Normana Rockwella. No, to tyle o krześle Chernera. Pamiętaj: Cherner, nie Jacobsen!

nie-jacobsen-cherner-2

nie-jacobsen-cherner-3

nie-jacobsen-cherner-4

nie-jacobsen-cherner-5

nie-jacobsen-nie-rockwell-cherner-6

kreska

To pierwszy artykuł z cyklu rozwiewania wątpliwości pod tytułem „Jacobsen, czy nie Jacobsen”. Ciąg dalszy nastąpi. 🙂

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6

Epoka wiktoriańska, czyli o pieniądzu, bezguściu i mojej skrzętnie skrywanej tajemnicy słów kilka

epoka-wiktorianska-1

kreska

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i kawałkiem morza, żyła sobie królowa Wiktoria Hanowerska. Babka należała do raczej zaradnych i żywotnych (na tronie zasiadała ponad 60 lat), a imperium brytyjskie, którym miała przyjemność rządzić, było wtedy w okresie imponującego prosperity. Były to czasy rewolucji przemysłowej, kolonializmu, intensywnego zarabiania kasy, chorej moralności, Dickens’a i narodzin tandety.

W roku 1851 miało miejsce dość istotne wydarzenie – w londyńskim Hyde Parku odbyła się Wielka Wystawa. Impreza ta, przygotowana z dużym przytupem, w specjalnie na tę okazję wybudowanym szklanym pawilonie nazwanym Kryształowym Pałacem, prezentowała wszystkie osiągnięcia brytyjskie w dziedzinie nauki, wynalazczości i sztuki. Ogólnie było całkiem hajendowo, ale tym co ja uważam za istotne, był fakt zaistnienia sztuki produkowanej przemysłowo (sztuki albo wzornictwa, niech każdy to nazwie jak chce, według własnych definicji).

Warto pamiętać, że za zmianami w przemyśle i organizacji produkcji poszły zmiany ekonomiczne i społeczne. Po raz pierwszy w historii do głosu dorwały się warstwy średnie. Nadszedł czas fabrykantów i dorobkiewiczów wszelkiej maści – ludzi z kasą, ludzi z aspiracjami, ale niekoniecznie, powiedzmy to sobie szczerze, z klasą. I zaczęło się… Nie trzeba już było artystów i wykwalifikowanych rzemieślników by zbudować efektowną rezydencję. Wystarczyło zamówić w fabryce gotowe materiały budowlane i voilà!

Ambicje nowobogackich, niezależnie od epoki, są zawsze podobne – przyćmić wszystko co było do tej pory rozmachem i przepychem. Pokazać, że ma się pieniądze oraz, iż widziało się to i owo. Styl wiktoriański jest więc szalonym miksem wszystkiego ze wszystkim. Eklektyzm do potęgi, chociaż z wiodącą gotycką nutą. Stal i żeliwo cięte i gięte na miliony sposobów, drewniane szalunki i dekoracje wyrafinowaniem zatykające dech w piersiach, witraże w każdym z dziwacznie ukształtowanych okien, łuki gdzie się da, liczne wykusze, wsporniki, przyczółki, wieżyczki, blanki i ganki. Wnętrza ociekające przepychem i kolorem, zastawione meblami, obleczone w tkaniny, ozdobione milionami bibelotów dziwnego pochodzenia. Szał ciał.

Najciekawiej się zrobiło, gdy styl wiktoriański zawędrował na inne kontynenty. Angielskie  domy tamtych czasów są w większości nudnymi ceglanymi budami w porównaniu z tym, co budowano wtedy w Australii, Stanach i Kanadzie. Cóż, czego innego można się było spodziewać po spotkaniu ambicji fabrykantów z kompleksami mieszkańców kolonii… Nie jest łatwo ogarnąć wszystkie oblicza wiktoriańskiej architektury za oceanami… Zainteresowanych tematem odsyłam na przykład tutaj. Można też pokontemplować poniższe foty:

epoka-wiktorianska-2

epoka-wiktorianska-7

epoka-wiktorianska-9

epoka-wiktorianska-4

epoka-wiktorianska-8

epoka-wiktorianska-3

epoka-wiktorianska-5

epoka-wiktorianska-6

Z nadmiaru pieniędzy, kompleksów, nikłej wiedzy o sztuce i braku wyczucia narodziły się kicz i tandeta. Po raz pierwszy od wieków można było budować tak szybko, tak prosto, tak efektownie i tak tanio. Masy dorwały się do robienia sztuki… Ałć.

Czekacie na jakąś głęboką puentę? Nie będzie głębokiej puenty. Ponieważ prawda jest taka, że nie mogę dopisać takiej, która byłaby logicznym podsumowaniem tego wszystkiego, co napisałam wcześniej. Dlaczego? Bo architektura wiktoriańska tak cholernie mi się podoba…

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Pokój dziecięcy – 12 MUST HAVE

pokoj-dzieciecy-must-have

kreska

Jeżeli sądzisz, że obowiązkowymi motywami pokoju dziecięcego są tapeta z Kubusiem Puchatkiem, domek lalki Barbie lub fosforyzujące plastikowe gwiazdki, to nie wiesz nic o życiu. Jedynym ratunkiem dla kogoś tak bardzo passé jest zapoznanie się z tym artykułem! Oto pokój dziecięcy i jego 12 must have. 🙂

kreska

1. Zanim przejdę do tego, co naprawdę na czasie, czuję się w obowiązku wspomnieć o kilku zabawkach, które są swego rodzaju ikonami i będą na miejscu zawsze, niezależnie od panujących mód. Autko w stylu retro, drewniany konik, oldskulowy domek dla lalek, stylizowany wózek i kuchenka – te motywy to pewniak.

pokoj-dzieciecy-must-have-2

pokoj-dzieciecy-must-have-3

pokoj-dzieciecy-must-have-33

pokoj-dzieciecy-must-have-4

pokoj-dzieciecy-must-have-5

2. Tipi to mus. Od pewnego czasu to obowiązkowe wyposażenie każdego szanującego się pokoju dziecięcego. Nie namiot, nie kartonowy domek, ale właśnie tipi. Dlaczego? Bo każde dziecko uwielbia skryjówy. Dlaczego właśnie tipi? Bo tak. Hough. Można kupić gotowe tipi, ale można je również wykonać samemu, praktycznie ze wszystkiego. W necie co drugie DIY to przepis właśnie na tipi.

pokoj-dzieciecy-must-have-6

pokoj-dzieciecy-must-have-7

pokoj-dzieciecy-must-have-9

pokoj-dzieciecy-must-have-8

3. Tablice rządzą. Pochwalenie się na blogu lub FB, że właśnie się kupiło farbę tablicową i przemalowało pół chaty jest niezwykle trendy. Tak od kilku lat jakoś jest to trendy, ale chrzanić detale… Ważne jest to, że tablice są po prostu fajne, a dzieci je lubią. Więc czemu nie.

pokoj-dzieciecy-must-have-10

pokoj-dzieciecy-must-have-11

pokoj-dzieciecy-must-have-12

pokoj-dzieciecy-must-have-13

4. Pompony. To w sumie żadna nowość, pompony wszelkiej maści wiszą w pokojach dzieci w każdym wieku od dobrych paru lat. Pompony się kupuje i robi się je samemu. Ze wszystkiego, z bibułą i tiulem na czele. Nie ukrywam, że je lubię, bo to fajna, tania, radosna i łatwo wymienialna dekoracja.

pokoj-dzieciecy-must-have-14

pokoj-dzieciecy-must-have-15

pokoj-dzieciecy-must-have-16

pokoj-dzieciecy-must-have-17

5. Podobnie jest z girlandami. Robi się je wszystkiego. We wszystkich kolorach, kształtach i wielkościach. Proporczyki, pomponiki, żołędzie, papierki, serwetki, tasiemki… Free your mind! And enjoy. 🙂

pokoj-dzieciecy-must-have-18

pokoj-dzieciecy-must-have-19

pokoj-dzieciecy-must-have-20

pokoj-dzieciecy-must-have-21

pokoj-dzieciecy-must-have-22

6. Trofea myśliwskie. Tak to sobie nazwijmy… Ostatnio to większy mus od tipi. Absolutny must have! Drogi rodzicu, nie rób więc siary, zaiwaniaj do piwnicy i szukaj tego poroża po dziadku! A jak już dawno sprzedane na allegro (zastanawiałeś się pewnie, co to za frajer skupuje takie rzeczy, co?), to zapraszam do robótek ręcznych. Zabawny w tym temacie jest fakt, że wystarczy sama idea poroża. 🙂

pokoj-dzieciecy-must-have-23

pokoj-dzieciecy-must-have-24

pokoj-dzieciecy-must-have-25

pokoj-dzieciecy-must-have-26

pokoj-dzieciecy-must-have-27

pokoj-dzieciecy-must-have-28

7. Budki dla ptaków. No urocze to takie, że zaraz się popłaczę… Budki były już kiedyś modne, później się uspokoiło, a od kilku miesięcy zapanowało jakieś szaleństwo i widać je wszędzie. Cute do bólu…

pokoj-dzieciecy-must-have-29

pokoj-dzieciecy-must-have-30

pokoj-dzieciecy-must-have-31

pokoj-dzieciecy-must-have-32

8. Litery… Małe, duże. Plastikowe, metalowe, drewniane, tekstylne. Literkowa dekoracja to najczęściej pierwsza litera imienia dziecka. Umieszcza się takową blisko łóżeczka. Czasami jest to całe imię potomka, czasami jakieś oryginalne słowo, na przykład LOVE. Żaden pokój niemowlęcy nie będzie modny bez tego elementu, więc ewentualny przyszły rodzicu – nie wzruszaj ramionami, lepiej staw czoło wymagającej rzeczywistości.

pokoj-dzieciecy-must-have-38

pokoj-dzieciecy-must-have-34

pokoj-dzieciecy-must-have-35

pokoj-dzieciecy-must-have-36

pokoj-dzieciecy-must-have-37

9. Chmurki nadal w modzie! Rządzą od jakiegoś już czasu i co istotne – w przeciwieństwie do innych modnych kształtów, takich jak gwiazdki czy romby, widać je nie tylko na ścianach, ale także na ubraniach, pościeli, dodatkach i wszelkiego rodzaju akcesoriach. Acha – ostatnio do chmurek dołączyły kropelki. Chmurka bez deszczyku, to taka nie na czasie chmurka.

pokoj-dzieciecy-must-have-39

pokoj-dzieciecy-must-have-40

pokoj-dzieciecy-must-have-41

pokoj-dzieciecy-must-have-42

10. Ciuchy, malowniczo wieszane tu i ówdzie… Zdecydowanie dziewczyńska dekoracja, ale całkiem urokliwa. Tutu sprawdzają się w tej roli świetnie! Ostrzegam jednak, że ten temat jest prosty tylko pozornie! To niebanalny czelyndż, albowiem nie zaimponujecie nikomu, jeżeli wykorzystacie byle jakie ciuchy – wskazane jest, by były to rzeczy od modnych aktualnie projektantów ubrań dziecięcych!

pokoj-dzieciecy-must-have-50

pokoj-dzieciecy-must-have-49pokoj-dzieciecy-must-have-48

11. Tapety. Kocham tapety, zachwycona więc jestem, że zawitały do dziecięcych pokoików. Jakie tapety? Tapety w chmurki oczywiście. Oraz w inne modne kształty. A inne modne kształty to: gwiazdki, trójkąty, romby, półksiężyce i motywy leśne.

pokoj-dzieciecy-must-have-43

pokoj-dzieciecy-must-have-44'

pokoj-dzieciecy-must-have-45

pokoj-dzieciecy-must-have-46

pokoj-dzieciecy-must-have-47

pokoj-dzieciecy-must-have-51

12. Printy. Tak właśnie: PRINTY. Inaczej się tego nie określa. Nie mam pojęcia dlaczego. Może słowo WYDRUK nie jest odpowiednio sexy. W każdym razie printy są bardzo na czasie, a już na pewno w pokoju niemowlęcym. Na owych obrazkach umieszcza się wszystkie wspomniane wcześniej modne motywy i obowiązkowo jakiś tekst. Najlepiej żeby to był miks literek i jakiegoś zwierzątka… Jakkolwiek to brzmi.

pokoj-dzieciecy-must-have-55

pokoj-dzieciecy-must-have-54

pokoj-dzieciecy-must-have-53

pokoj-dzieciecy-must-have-52

kreska

A teraz do roboty! Powodzenia. 🙂

kreska

pics via: 1, 2, 3, 45, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55

aaa Pracownię stolarską tanio kupię! aaa

stolarnia

kreska

Tak, całkowicie serio. Chcę kupić stolarnię. Będę stolarzem. Odkurzam swoją studencką wiedzę z pracowni mebla i przystępuję do pracy. Jestem zdesperowana, przytłoczona otaczającym mnie chłamem i mam dosyć bezproduktywnego narzekania.

W Polsce nie robi się ładnych i tanich mebli. Jeżeli coś jest tanie, to straszy. Jeżeli przydarzy się coś ładnego, od razu kosztuje fortunę. Bo Polak tak już ma, że musi na wszystkim zrobić kilkukrotną przebitkę, inaczej nie upaprze rąk robotą.

Dam Wam przykład – łóżko dziecięce. Małe, dla kilkuletniej dziewczynki. Temat prosty jak drut. Kliku klik, mały internetowy resercz i przerażenie. Powody przerażenia w zestawieniu poniżej.

1. Ktoś, kto ma niewiele pieniędzy, pozwolić sobie może na najprostsze na świecie, nieco siermiężne łóżeczko sosnowe. Ostrzegam, to wcale nie jest najgorszy wybór. Mam nawet ochotę stwierdzić, że całkiem zacny…

stolarnia-lozeczko-sosnowe2. Jedziemy dalej – rodzic posiadający ciut bardziej zasobny portfel i dysponujący trzema stówami więcej, trafi najczęściej na tego rodzaju propozycję (z góry przepraszam):

stolarnia-lozeczko-z-wrozka3. No dobrze. Gdyby ktoś chciał coś z odrobinę wyższej półki i przeznaczy na zakup łóżeczka do 1000 PLN, to może nabyć:

stolarnia-lozeczko-ksiezniczki4. Hmmm. Zdesperowany człowiek myśli sobie, że jak zaciśnie zęby i wykona odpowiednie przesunięcia w budżecie domowym, to będzie mógł sobie pozwolić na większy wydatek. Bo w końcu jak droższe, to prawdopodobnie fajniejsze. Oto coś fajnego za 1500 PLN (z okazji zbliżającego się Halloween):

stolarnia-lozeczko-dynia 5. Desperka. Płacz i zgrzytanie resztkami uzębienia. No nic, trzeba wziąć kredyt i kupić coś za porządną kasę. Za 2500 PLN musi się znaleźć coś sensownego. Co? A bardzo proszę:

stolarnia-lozeczko-autoNie, nie byłam tendencyjna w tych wyborach. To naprawdę średnia naszego rynku. Takie meble się nam oferuje i takie właśnie cosie zapełniają tysiące polskich domów. Smutne.

Niby zawsze można wybrać się do Ikei i kupić na przykład łóżeczko Minnen… Jest ładne, ale… Ale. Kto się bardziej wysili, lubi retro i intensywniej poszuka, to pewnie w końcu trafi na Błękitną Komodę. Ale nie każdego stać na mebel za prawie 3000 PLN. Można też coś naszkicować i polować na stolarza, który za spory pieniądz wykona naszą wydumkę. Co odważniejsi i bogatsi mogą sprowadzić coś ładnego z drugiego końca świata. W antykwariatach również bywają ciekawe rzeczy…

Ale dlaczego trzeba się aż tak gimnastykować? Ja potrzebuję ładnego łóżeczka dla kilkuletniej córki. To żadna fanaberia. Nie chcę kiczu, nie chcę plastiku, ale nie chcę też wydawać kilku tysięcy złotych. Szybkie DIY w rodzaju materaca plus zagłówek wykonany na ścianie pędzlem lub taśmą washi, jakkolwiek urokliwe, chyba mnie nie satysfakcjonuje.

Dlatego kupię pracownie stolarską. Tanio. Dziękuję za uwagę. Oraz za ewentualną pomoc.  <zdesperowana matka mode off> 😉

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6