Skandynawskie wnętrza a sprawa polska

sztukaludowa1

kreska

Lubię skandynawskie wnętrza. Serio. No bo kto nie lubi. Ładne są. Kłopot z nimi jest taki, że są modne, więc każdy kto uważa, że zna się na projektowaniu wnętrz, pisze głównie o nich. Dlatego gdy wędruję po wnętrzarskich blogach, polskich i zagranicznych, często mam odruch wymiotny. Bo co za dużo, to niezdrowo.

Kilkanaście lat temu podobnie było z wnętrzami rodem z Prowansji. Bywały momenty, że czułam się osaczona przez wszechobecne wanilie i fiolety, a zagadnięta przez klienta o kuchnię w stylu prowansalskim miałam ochotę krzyczeć.

Czasami chciałbym być socjologiem i móc kompetentnie opisać frustrujące mnie zjawiska. Aktualnie do białej gorączki doprowadza mnie ślepe naśladownictwo w dekorowaniu wnętrz. Internet to potęga, więc gdy jakiś wpływowy bloger napisze, że, na przykład, wytapetował dziecku pokój tapetami Ferm Living (są świetne!), natychmiast wszyscy robią to samo. No w każdym razie ci, których na to stać. Chociaż znając polskie podejście, robią to również tacy, których zdecydowanie nie stać…

Lubię skandynawskie wnętrza. Serio. Ale nie lubię wąskich horyzontów. W tym przypadku w urządzaniu wnętrz. Jest tyle obłędnych sposobów na zrobienie z wnętrza genialnej przestrzeni. Jest tyle stylów, tyle możliwości. Ale gdy coś zostanie wylansowane jako modne, to nie ma przebacz. Wybrałam się ostatnio do Empiku. Nie mam większych złudzeń co do oferty tego sklepu, ale jakieś tam oczekiwania mam. Stanęłam przed regałem z albumami o sztuce i z głupia frant zaczęłam szukać czegoś o polskiej sztuce ludowej (przepraszam, ale kocham łowickie wycinanki). Jak sądzicie, znalazłam coś na ten temat? Oczywiście, że nie. Bo to nie jest modny temat.

kreska

pix via: 1

Mam na imię Monika i jestem uzależniona od Pinteresta…

nopinterest

kreska

Gdy z początkiem 2010 roku w sieci pojawił się Pinterest, niewielu wierzyło w jego sukces. Ot kolejny serwis społecznościowy, w dodatku głupawy taki, obrazki się ogląda, przypina, przepina i nic więcej. No i głównie kobiety to robią, śmiech na sali. Nic z tego nie będzie – wieściły chórem męskie fachury od social mediów.

Minęły cztery lata, nadal zdecydowana większość użytkowników Pinteresta to kobiety, sam serwis to potęga, a panowie eksperci plują sobie w brodę (zahaczeni o Pinterest stwierdzają, że właśnie założyli konto, ale przepraszają teraz muszą kończyć konwersację, bo chyba zostawili w domu włączone żelazko). Pod koniec 2013 roku Pinterest był wyceniany na prawie 4 miliardy dolarów. Jak na jak głupawą, wirtualną wersję korkowej tablicy to chyba całkiem nieźle. Ciekawe kiedy wejdą na giełdę…

Pinterest jest genialny w swej prostocie. Możesz wrzucić na tablicę coś znalezionego w sieci. Link, zdjęcie, film. W zasadzie cokolwiek. Inni mogą przepiąć to do siebie. Możesz tworzyć tematyczne katalogi na dowolny temat i kolekcjonować pomysły na wymarzony pokój dziecięcy, najwspanialszy na świecie ślub w odcieniach mięty albo po prostu zbierać linki o zabytkach Barcelony do późniejszego poczytania.

Pinterest jest bezpretensjonalny. W odróżnieniu od innych serwisów społecznościowych nie chwalimy się tym co robimy, tym co mamy, ale pokazujemy to, co pragniemy robić lub co pragniemy mieć. Dzielimy się marzeniami. Ładne to takie…

Niestety, Pinterest to także wredny złodziej czasu. Wchodzisz tylko po to, żeby zerknąć na jakąś przypiętą fotę, a kończy się na kilkugodzinnym posiedzeniu, przepięciu tysiąca zdjęć i utworzeniu dziesięciu kolejnych albumów (bo przecież musisz mieć osobne albumy dla wnętrz nowoczesnych, eklektycznych, tradycyjnych, rustykalnych i… …no i innych).

Mam na imię Monika i jestem uzależniona od Pinteresta…

kreska

picture via… Pinterest.

Be foxy, czyli moda na lisa

moda-na-lisa-1

kreska

To pasjonujące, jak mody na przeróżne motywy pojawiają się i znikają. Jedne na scenie bawią dłużej, inne krócej, a mnie nieodmiennie zastanawia mechanizm jak to się dzieje, że coś staje się popularne, a coś potencjalnie równie atrakcyjnego ginie w pomroce dziejów zupełnie niezauważone, niedocenione. Abstrahuję od pomysłów wielkich kreatorów mody, projektantów wszelkiej maści aktualnie będących na topie. Na ich sukces pracują całe tabuny fachowców i wielkie pieniądze. Ale jak to się dzieje, że pewną przestrzeń internetu, części z Was doskonale znaną, tę cześć, w której królują blogerzy i Pinterest, nagle opanowują chmurki, trójkąty czy jelenie? Jak wpaść na motyw, który podbija świat w tenże sposób, no jak?

Jedną z takich mód jest… lis. Lis jest modny. Lis jest w porzo. W czasach wszędobylskiego jelenia lis dzielnie kontratakuje i według mnie idzie mu nieźle, bo nie dość, że daje parzystokopytnemu radę na ringu wnętrzarskim, to zdecydowanie wygrywa w kategorii modnego zwierzęcego motywu pojawiającego się na ubraniach dziecięcych. I jakoś tak się dzieje, że to wszystko pięknie zgrywa się z viralami takimi jak What does the fox say Ylvisa czy popularnym od kilku tygodni filmem o cudnym skocznym lisie polarnym. Przypadek, czy spisek…? 😉

kreska

moda-na-lisa-7

moda-na-lisa-3

moda-na-lisa-2

moda-na-lisa-4

moda-na-lisa-5

moda-na-lisa-6

moda-na-lisa-8

kreska

moda-na-lisa-23

moda-na-lisa-28

moda-na-lisa-24

kreska

moda-na-lisa-11

moda-na-lisa-10

moda-na-lisa-22

moda-na-lisa-9

moda-na-lisa-13

moda-na-lisa-14

moda-na-lisa-15

moda-na-lisa-12

moda-na-lisa-16

moda-na-lisa-17

moda-na-lisa-18

moda-na-lisa-19

moda-na-lisa-20

moda-na-lisa-21

kreska

Krążąc po lisim świecie natknęłam się na urocze malunki na drewnie wyemigrowanej do Stanów estońskiej artystki Kristiany Pärn. Zakochałam się w jej liskach. 🙂 Ten chowający się za drzewem jest jakiś taki lekko podejrzany, ale to detal… 😉

moda-na-lisa-25

moda-na-lisa-26

moda-na-lisa-27

kreska

A na pytanie Ylvis odpowiedź jest taka. 😉

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28

Dom w kaplicy, a przy okazji kilka słów o profanacji

dom-kaplica-1

kreska

Olaboga! Maciej Zień urządził pokaz mody w kościele! Ło jessuu, co za profanacja, co za skandal. Pedał gupi, mało zdolny i bez wyczucia taki. No i tak dalej… Cóż, witamy w Polsce.

To nie tak, że znam się na modzie i chcę bronić Zienia. Nie w tym rzecz. Chodzi mi raczej o ten dym, który rozdmuchiwany jest intensywnie przez media opiniotwórcze polskiej tłuszczy (od Faktu po Pudelka), jakoby stała się rzecz straszna, bo sprofanowano Dom Boży. Niby dlaczego sprofanowano? O co chodzi z tym świrowaniem na temat sacrum kościoła? Oburzenie spowodowały fragmenty muzyki z „satanistycznego” Dziecka Rosemary, prześwitujące tkaniny, czy spora grupa gejów w kościelnych ławach? Oh please, jeżeli to ostatnie, to byłaby to hipokryzja to potęgi…

Tia, to Polska właśnie. Pije się, bije, kradnie i kłamie, ale od budynku kościoła wara! Kultura musi być. I porządek. I tradycja.

Ta tradycja pozwala obrócić się w ruinę dziesiątkom polskich kościołów i kaplic. Lepiej żeby się to wszystko rozpadło, bo próby nadania im nowej roli z punktu skazane są na niepowodzenie. Owszem, od czasu do czasu można natknąć się na galerię lub muzeum ubrane w dawną kościelną architekturę, ale jest to smutnie rzadkie. Prawdopodobnie problem w tym, że na takie fanaberie trzeba sponsora, a jak chętnie inwestuje się u nas w kulturę, wiemy wszyscy. To już prędzej znajdą się chętni by przerobić zrujnowany kościół na galerię handlową albo dyskotekę. No i istnieje w Polsce kilka takich przybytków, szkoda tylko, że muszą się one borykać z regularnymi atakami wściekłych „wiernych”.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem fanką kościelnych galerii handlowych. Ale z całego serca jestem za ratowaniem niszczejącej wartościowej architektury. Każdym możliwym sposobem. Jeżeli Kościół ma w pompie swój majątek i woli inwestować na przykład w Licheń, to niech pozwoli innym zadbać o niechciane nieruchomości.

Dawna kaplica nie musi zresztą stać się od razu dyskoteką. Można w niej zamieszkać. Szczęśliwie, ludzie mieszkający kilkaset kilometrów na zachód od polskiej granicy nie mają z tym problemów. I nie robią tego dla wywołania skandalu. Po prostu chcą mieć dom. Ładny, ciekawy, chociaż bez większego przytupu. A przy okazji ratują starą kaplicę od śmierci. To chyba dobrze…?

kreska

dom-kaplica-2

dom-kaplica-3

dom-kaplica-4

dom-kaplica-5

dom-kaplica-6

dom-kaplica-7

dom-kaplica-8

dom-kaplica-9

dom-kaplica-10

kreska

pics via: Remodelista

O krzesłach, których wcale nie zaprojektował Jacobsen; part 1 – Norman Cherner

nie-jacobsen-cherner-1

kreska

Dzisiaj będę oryginalna. Dlatego będzie o Jacobsenie. Ha! Ups, wróć. Nie, nie o Jacobsenie, ale o tym, co Jacobsenem nie jest. Hint: przyswojenie tego artykułu daje 99% pewność na skuteczny podryw studenta architektury wnętrz dowolnej płci. Luz, nie ma za co…

Zacznijmy od zdjęcia powyżej. I zdjęć poniżej. Stworzenie tego cudnej urody mebla jest bardzo często przypisywane Jacobsenowi. Ale nie, to ani trochę nie Arne, ale Norman Cherner, amerykański architekt i projektant. Historia związana z tym krzesełkiem jest dość ciekawa. Cherner został zatrudniony w roku 1957 przez Paula Goldmana, szefa Plycraft, w celu zaprojektowania jakiegoś fajurskiego mebla ze sklejki (mieli jej w nadmiarze po zaniechaniu produkcji Pretzel chair George Nelsona). I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że po tym, jak Cherner zrobił co do niego należało, Goldman podziękował mu za współpracę, ściemniając, że zostawiają temat, a cichaczem zaczął produkcję krzesła jako Goldman’s chair. Cztery lata później ostro za to beknął, ponieważ Cherner pozwał go oczywiście do sądu. Był spory dym, ostatecznie Cherner wygrał i zezwolił Plycraft na produkcję i sprzedaż swojego projektu za odpowiedniej wysokości wynagrodzenie. Zamieszanie jednak było, stąd do dziś czasami błędne podpisy pod zdjęciami tegoż krzesła. A, żeby namieszać jeszcze bardziej – czasami spotkacie się z nazwą Rockwell chair. Wszystko z powodu jednej z popularniejszych okładek Saturday Evening Post, narysowanej przez Normana Rockwella. No, to tyle o krześle Chernera. Pamiętaj: Cherner, nie Jacobsen!

nie-jacobsen-cherner-2

nie-jacobsen-cherner-3

nie-jacobsen-cherner-4

nie-jacobsen-cherner-5

nie-jacobsen-nie-rockwell-cherner-6

kreska

To pierwszy artykuł z cyklu rozwiewania wątpliwości pod tytułem „Jacobsen, czy nie Jacobsen”. Ciąg dalszy nastąpi. 🙂

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6

Epoka wiktoriańska, czyli o pieniądzu, bezguściu i mojej skrzętnie skrywanej tajemnicy słów kilka

epoka-wiktorianska-1

kreska

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i kawałkiem morza, żyła sobie królowa Wiktoria Hanowerska. Babka należała do raczej zaradnych i żywotnych (na tronie zasiadała ponad 60 lat), a imperium brytyjskie, którym miała przyjemność rządzić, było wtedy w okresie imponującego prosperity. Były to czasy rewolucji przemysłowej, kolonializmu, intensywnego zarabiania kasy, chorej moralności, Dickens’a i narodzin tandety.

W roku 1851 miało miejsce dość istotne wydarzenie – w londyńskim Hyde Parku odbyła się Wielka Wystawa. Impreza ta, przygotowana z dużym przytupem, w specjalnie na tę okazję wybudowanym szklanym pawilonie nazwanym Kryształowym Pałacem, prezentowała wszystkie osiągnięcia brytyjskie w dziedzinie nauki, wynalazczości i sztuki. Ogólnie było całkiem hajendowo, ale tym co ja uważam za istotne, był fakt zaistnienia sztuki produkowanej przemysłowo (sztuki albo wzornictwa, niech każdy to nazwie jak chce, według własnych definicji).

Warto pamiętać, że za zmianami w przemyśle i organizacji produkcji poszły zmiany ekonomiczne i społeczne. Po raz pierwszy w historii do głosu dorwały się warstwy średnie. Nadszedł czas fabrykantów i dorobkiewiczów wszelkiej maści – ludzi z kasą, ludzi z aspiracjami, ale niekoniecznie, powiedzmy to sobie szczerze, z klasą. I zaczęło się… Nie trzeba już było artystów i wykwalifikowanych rzemieślników by zbudować efektowną rezydencję. Wystarczyło zamówić w fabryce gotowe materiały budowlane i voilà!

Ambicje nowobogackich, niezależnie od epoki, są zawsze podobne – przyćmić wszystko co było do tej pory rozmachem i przepychem. Pokazać, że ma się pieniądze oraz, iż widziało się to i owo. Styl wiktoriański jest więc szalonym miksem wszystkiego ze wszystkim. Eklektyzm do potęgi, chociaż z wiodącą gotycką nutą. Stal i żeliwo cięte i gięte na miliony sposobów, drewniane szalunki i dekoracje wyrafinowaniem zatykające dech w piersiach, witraże w każdym z dziwacznie ukształtowanych okien, łuki gdzie się da, liczne wykusze, wsporniki, przyczółki, wieżyczki, blanki i ganki. Wnętrza ociekające przepychem i kolorem, zastawione meblami, obleczone w tkaniny, ozdobione milionami bibelotów dziwnego pochodzenia. Szał ciał.

Najciekawiej się zrobiło, gdy styl wiktoriański zawędrował na inne kontynenty. Angielskie  domy tamtych czasów są w większości nudnymi ceglanymi budami w porównaniu z tym, co budowano wtedy w Australii, Stanach i Kanadzie. Cóż, czego innego można się było spodziewać po spotkaniu ambicji fabrykantów z kompleksami mieszkańców kolonii… Nie jest łatwo ogarnąć wszystkie oblicza wiktoriańskiej architektury za oceanami… Zainteresowanych tematem odsyłam na przykład tutaj. Można też pokontemplować poniższe foty:

epoka-wiktorianska-2

epoka-wiktorianska-7

epoka-wiktorianska-9

epoka-wiktorianska-4

epoka-wiktorianska-8

epoka-wiktorianska-3

epoka-wiktorianska-5

epoka-wiktorianska-6

Z nadmiaru pieniędzy, kompleksów, nikłej wiedzy o sztuce i braku wyczucia narodziły się kicz i tandeta. Po raz pierwszy od wieków można było budować tak szybko, tak prosto, tak efektownie i tak tanio. Masy dorwały się do robienia sztuki… Ałć.

Czekacie na jakąś głęboką puentę? Nie będzie głębokiej puenty. Ponieważ prawda jest taka, że nie mogę dopisać takiej, która byłaby logicznym podsumowaniem tego wszystkiego, co napisałam wcześniej. Dlaczego? Bo architektura wiktoriańska tak cholernie mi się podoba…

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Pokój dziecięcy – 12 MUST HAVE

pokoj-dzieciecy-must-have

kreska

Jeżeli sądzisz, że obowiązkowymi motywami pokoju dziecięcego są tapeta z Kubusiem Puchatkiem, domek lalki Barbie lub fosforyzujące plastikowe gwiazdki, to nie wiesz nic o życiu. Jedynym ratunkiem dla kogoś tak bardzo passé jest zapoznanie się z tym artykułem! Oto pokój dziecięcy i jego 12 must have. 🙂

kreska

1. Zanim przejdę do tego, co naprawdę na czasie, czuję się w obowiązku wspomnieć o kilku zabawkach, które są swego rodzaju ikonami i będą na miejscu zawsze, niezależnie od panujących mód. Autko w stylu retro, drewniany konik, oldskulowy domek dla lalek, stylizowany wózek i kuchenka – te motywy to pewniak.

pokoj-dzieciecy-must-have-2

pokoj-dzieciecy-must-have-3

pokoj-dzieciecy-must-have-33

pokoj-dzieciecy-must-have-4

pokoj-dzieciecy-must-have-5

2. Tipi to mus. Od pewnego czasu to obowiązkowe wyposażenie każdego szanującego się pokoju dziecięcego. Nie namiot, nie kartonowy domek, ale właśnie tipi. Dlaczego? Bo każde dziecko uwielbia skryjówy. Dlaczego właśnie tipi? Bo tak. Hough. Można kupić gotowe tipi, ale można je również wykonać samemu, praktycznie ze wszystkiego. W necie co drugie DIY to przepis właśnie na tipi.

pokoj-dzieciecy-must-have-6

pokoj-dzieciecy-must-have-7

pokoj-dzieciecy-must-have-9

pokoj-dzieciecy-must-have-8

3. Tablice rządzą. Pochwalenie się na blogu lub FB, że właśnie się kupiło farbę tablicową i przemalowało pół chaty jest niezwykle trendy. Tak od kilku lat jakoś jest to trendy, ale chrzanić detale… Ważne jest to, że tablice są po prostu fajne, a dzieci je lubią. Więc czemu nie.

pokoj-dzieciecy-must-have-10

pokoj-dzieciecy-must-have-11

pokoj-dzieciecy-must-have-12

pokoj-dzieciecy-must-have-13

4. Pompony. To w sumie żadna nowość, pompony wszelkiej maści wiszą w pokojach dzieci w każdym wieku od dobrych paru lat. Pompony się kupuje i robi się je samemu. Ze wszystkiego, z bibułą i tiulem na czele. Nie ukrywam, że je lubię, bo to fajna, tania, radosna i łatwo wymienialna dekoracja.

pokoj-dzieciecy-must-have-14

pokoj-dzieciecy-must-have-15

pokoj-dzieciecy-must-have-16

pokoj-dzieciecy-must-have-17

5. Podobnie jest z girlandami. Robi się je wszystkiego. We wszystkich kolorach, kształtach i wielkościach. Proporczyki, pomponiki, żołędzie, papierki, serwetki, tasiemki… Free your mind! And enjoy. 🙂

pokoj-dzieciecy-must-have-18

pokoj-dzieciecy-must-have-19

pokoj-dzieciecy-must-have-20

pokoj-dzieciecy-must-have-21

pokoj-dzieciecy-must-have-22

6. Trofea myśliwskie. Tak to sobie nazwijmy… Ostatnio to większy mus od tipi. Absolutny must have! Drogi rodzicu, nie rób więc siary, zaiwaniaj do piwnicy i szukaj tego poroża po dziadku! A jak już dawno sprzedane na allegro (zastanawiałeś się pewnie, co to za frajer skupuje takie rzeczy, co?), to zapraszam do robótek ręcznych. Zabawny w tym temacie jest fakt, że wystarczy sama idea poroża. 🙂

pokoj-dzieciecy-must-have-23

pokoj-dzieciecy-must-have-24

pokoj-dzieciecy-must-have-25

pokoj-dzieciecy-must-have-26

pokoj-dzieciecy-must-have-27

pokoj-dzieciecy-must-have-28

7. Budki dla ptaków. No urocze to takie, że zaraz się popłaczę… Budki były już kiedyś modne, później się uspokoiło, a od kilku miesięcy zapanowało jakieś szaleństwo i widać je wszędzie. Cute do bólu…

pokoj-dzieciecy-must-have-29

pokoj-dzieciecy-must-have-30

pokoj-dzieciecy-must-have-31

pokoj-dzieciecy-must-have-32

8. Litery… Małe, duże. Plastikowe, metalowe, drewniane, tekstylne. Literkowa dekoracja to najczęściej pierwsza litera imienia dziecka. Umieszcza się takową blisko łóżeczka. Czasami jest to całe imię potomka, czasami jakieś oryginalne słowo, na przykład LOVE. Żaden pokój niemowlęcy nie będzie modny bez tego elementu, więc ewentualny przyszły rodzicu – nie wzruszaj ramionami, lepiej staw czoło wymagającej rzeczywistości.

pokoj-dzieciecy-must-have-38

pokoj-dzieciecy-must-have-34

pokoj-dzieciecy-must-have-35

pokoj-dzieciecy-must-have-36

pokoj-dzieciecy-must-have-37

9. Chmurki nadal w modzie! Rządzą od jakiegoś już czasu i co istotne – w przeciwieństwie do innych modnych kształtów, takich jak gwiazdki czy romby, widać je nie tylko na ścianach, ale także na ubraniach, pościeli, dodatkach i wszelkiego rodzaju akcesoriach. Acha – ostatnio do chmurek dołączyły kropelki. Chmurka bez deszczyku, to taka nie na czasie chmurka.

pokoj-dzieciecy-must-have-39

pokoj-dzieciecy-must-have-40

pokoj-dzieciecy-must-have-41

pokoj-dzieciecy-must-have-42

10. Ciuchy, malowniczo wieszane tu i ówdzie… Zdecydowanie dziewczyńska dekoracja, ale całkiem urokliwa. Tutu sprawdzają się w tej roli świetnie! Ostrzegam jednak, że ten temat jest prosty tylko pozornie! To niebanalny czelyndż, albowiem nie zaimponujecie nikomu, jeżeli wykorzystacie byle jakie ciuchy – wskazane jest, by były to rzeczy od modnych aktualnie projektantów ubrań dziecięcych!

pokoj-dzieciecy-must-have-50

pokoj-dzieciecy-must-have-49pokoj-dzieciecy-must-have-48

11. Tapety. Kocham tapety, zachwycona więc jestem, że zawitały do dziecięcych pokoików. Jakie tapety? Tapety w chmurki oczywiście. Oraz w inne modne kształty. A inne modne kształty to: gwiazdki, trójkąty, romby, półksiężyce i motywy leśne.

pokoj-dzieciecy-must-have-43

pokoj-dzieciecy-must-have-44'

pokoj-dzieciecy-must-have-45

pokoj-dzieciecy-must-have-46

pokoj-dzieciecy-must-have-47

pokoj-dzieciecy-must-have-51

12. Printy. Tak właśnie: PRINTY. Inaczej się tego nie określa. Nie mam pojęcia dlaczego. Może słowo WYDRUK nie jest odpowiednio sexy. W każdym razie printy są bardzo na czasie, a już na pewno w pokoju niemowlęcym. Na owych obrazkach umieszcza się wszystkie wspomniane wcześniej modne motywy i obowiązkowo jakiś tekst. Najlepiej żeby to był miks literek i jakiegoś zwierzątka… Jakkolwiek to brzmi.

pokoj-dzieciecy-must-have-55

pokoj-dzieciecy-must-have-54

pokoj-dzieciecy-must-have-53

pokoj-dzieciecy-must-have-52

kreska

A teraz do roboty! Powodzenia. 🙂

kreska

pics via: 1, 2, 3, 45, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39, 40, 41, 42, 43, 44, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 51, 52, 53, 54, 55

aaa Pracownię stolarską tanio kupię! aaa

stolarnia

kreska

Tak, całkowicie serio. Chcę kupić stolarnię. Będę stolarzem. Odkurzam swoją studencką wiedzę z pracowni mebla i przystępuję do pracy. Jestem zdesperowana, przytłoczona otaczającym mnie chłamem i mam dosyć bezproduktywnego narzekania.

W Polsce nie robi się ładnych i tanich mebli. Jeżeli coś jest tanie, to straszy. Jeżeli przydarzy się coś ładnego, od razu kosztuje fortunę. Bo Polak tak już ma, że musi na wszystkim zrobić kilkukrotną przebitkę, inaczej nie upaprze rąk robotą.

Dam Wam przykład – łóżko dziecięce. Małe, dla kilkuletniej dziewczynki. Temat prosty jak drut. Kliku klik, mały internetowy resercz i przerażenie. Powody przerażenia w zestawieniu poniżej.

1. Ktoś, kto ma niewiele pieniędzy, pozwolić sobie może na najprostsze na świecie, nieco siermiężne łóżeczko sosnowe. Ostrzegam, to wcale nie jest najgorszy wybór. Mam nawet ochotę stwierdzić, że całkiem zacny…

stolarnia-lozeczko-sosnowe2. Jedziemy dalej – rodzic posiadający ciut bardziej zasobny portfel i dysponujący trzema stówami więcej, trafi najczęściej na tego rodzaju propozycję (z góry przepraszam):

stolarnia-lozeczko-z-wrozka3. No dobrze. Gdyby ktoś chciał coś z odrobinę wyższej półki i przeznaczy na zakup łóżeczka do 1000 PLN, to może nabyć:

stolarnia-lozeczko-ksiezniczki4. Hmmm. Zdesperowany człowiek myśli sobie, że jak zaciśnie zęby i wykona odpowiednie przesunięcia w budżecie domowym, to będzie mógł sobie pozwolić na większy wydatek. Bo w końcu jak droższe, to prawdopodobnie fajniejsze. Oto coś fajnego za 1500 PLN (z okazji zbliżającego się Halloween):

stolarnia-lozeczko-dynia 5. Desperka. Płacz i zgrzytanie resztkami uzębienia. No nic, trzeba wziąć kredyt i kupić coś za porządną kasę. Za 2500 PLN musi się znaleźć coś sensownego. Co? A bardzo proszę:

stolarnia-lozeczko-autoNie, nie byłam tendencyjna w tych wyborach. To naprawdę średnia naszego rynku. Takie meble się nam oferuje i takie właśnie cosie zapełniają tysiące polskich domów. Smutne.

Niby zawsze można wybrać się do Ikei i kupić na przykład łóżeczko Minnen… Jest ładne, ale… Ale. Kto się bardziej wysili, lubi retro i intensywniej poszuka, to pewnie w końcu trafi na Błękitną Komodę. Ale nie każdego stać na mebel za prawie 3000 PLN. Można też coś naszkicować i polować na stolarza, który za spory pieniądz wykona naszą wydumkę. Co odważniejsi i bogatsi mogą sprowadzić coś ładnego z drugiego końca świata. W antykwariatach również bywają ciekawe rzeczy…

Ale dlaczego trzeba się aż tak gimnastykować? Ja potrzebuję ładnego łóżeczka dla kilkuletniej córki. To żadna fanaberia. Nie chcę kiczu, nie chcę plastiku, ale nie chcę też wydawać kilku tysięcy złotych. Szybkie DIY w rodzaju materaca plus zagłówek wykonany na ścianie pędzlem lub taśmą washi, jakkolwiek urokliwe, chyba mnie nie satysfakcjonuje.

Dlatego kupię pracownie stolarską. Tanio. Dziękuję za uwagę. Oraz za ewentualną pomoc.  <zdesperowana matka mode off> 😉

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6

Seks, natręctwa i Arne Jacobsen

jacobsen-chair-1'

kreska

3107. Jeżeli liczby mogą być seksowne, to ona taka właśnie jest. I chociaż ma 60 lat, nic nie utraciła ze swego seksapilu. Ciągle ta sama linia, modernistyczny charakter oraz pełna uroku prostota. Panie i panowie – 3107, czyli krzesło „Series 7” Arne Jacobsena.

Mam obsesję na punkcie tego krzesła. OK, mam w ogóle świra na punkcie mebli Jacobsena, ale z „siódemką” jest najgorzej. Widzę ją wszędzie. Nawet jak jej nie ma to ją widzę. W kształcie każdego krzesła dopatruję się znajomej lini. A jak znajdę w necie jej zdjęcie, to niemal gładzę ręką monitor…

Model 3107 powstał w roku 1955. Był drugim po słynnym „Ant” krzesłem Arne Jacobsena i zrobił przez ostatnie kilkadziesiąt lat prawdziwą furorę – fabryka Fritz Hansen, dla której projektował Jacobsen, sprzedała przez 60 lat produkcji ponad 7 milionów „siódemek”. Żadne krzesło w historii nie zrobiło takiej kariery. Żadne.

„Series 7” to ikona skandynawskiego modernizmu. Przedstawia sobą wszystko to, co w nim najlepsze – proste piękno, funkcjonalność, wysoką jakość. Z kilku metalowych rurek i kawałka sklejki Jacobsen wyczarował coś naprawdę genialnego. Na tyle genialnego, że gdy fotograf Lewis Morley sfotografował na początku lat 60-tych Christine Keeler (kochankę ówczesnego brytyjskiego ministra i przy okazji także kochankę attaché wojskowego ZSRR, kobietę odpowiedzialną za tak zwaną aferę Profumo), wszyscy zwracali uwagę nie tylko na ciało modelki, ale i na krzesło, na którym siedziała. Cóż, ta przypadkowa reklama dziełu Jacobsena na pewno nie zaszkodziła. A że tak naprawdę to nie była oryginalna „siódemka”… Etam, detal.

A oto ona, jedyna i prawdziwa. The ONE:

jacobsen-chair-2P.S. A przy najbliższej okazji ponaigrywam się nieco z tych wszystkich, którzy mylą krzesła Jacobsena z projektami Eamesów, Chernera i Lovegrova. 😉

kreska

pics via: 1, 2

Apartamenty Cosmopolitan, czyli pokazowy strzał w stopę

cosmopolitan1

kreska

Postanowiłam dzisiaj, że zostanę siatkarzem. Mianuję się również dziennikarzem, a także, by być możliwie trendy – projektantką mody! Dlaczego? Bo tak! I niech mi ktoś zabroni. Brak mi talentu, kompetencji, wzrostu może…? Plizzz, gadanie…

W porządku, do rzeczy. Słyszeliście o apartamentach w szklanym wieżowcu Cosmopolitan (miasto Warszawa, ulica Twarda)? Musieliście słyszeć. A jak nie słyszeliście, to zbyt rzadko oglądacie TVN. Nie czytaliście nawet? Ejże, a od czego mamy gazeta.pl? W skrócie – developer szklanej warszawskiej wieży wpadł na pomysł, by reklamować swój towar przy pomocy mieszkań zaprojektowanych przez znane osoby.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że w tym kraju na projektowaniu wnętrz znają się wszyscy, od znudzonej kury domowej po siatkarza. Ba, projektowanie to pikuś, wiem także, że każdy z moich rodaków jest specem od tenisa, wyścigów samochodowych i katastrof lotniczych. Dobrze, niech będzie, w końcu Polak potrafi. Ale na bogów, jeżeli developer pełną gębą opiera reklamę na apartamentach pokazowych, niech to będą apartamenty faktycznie godne pokazania!

Tymczasem projektantami Cosmopolitan zostali: projektantka mody Gosia Baczyńska, czołowy siatkarz polskiej reprezentacji Zbyszek Bartman oraz dziennikarz Jacek Żakowski. Niech mi ktoś powie, dlaczego oni po prostu nie dostali tych mieszkań za nazwiska do reklamy i tyle? Dlaczego jakiś geniusz kazał im projektować? Nie byłoby lepiej gdyby projektowaniem zajęci się profesjonaliści?

Gosia Baczyńska chciała dobrze. Miała jakieś tam swoje ulubione przedmioty, próbowała coś z nich skomponować, ale wg mnie nie wyszło nic poza frustrującym misz-maszem. To już ciekawsze jest mieszkanie Zbyszka Bartmana – estetyka jest mi zupełnie obca, ten mech szybko facetowi padnie, ale w jego pomyśle dostrzegam przynajmniej jakieś ślady konsekwencji. A apartament Jacka Żakowskiego? Cóż, tutaj posłużę się po prostu jednym z komentarzy do artykułu o Cosmopolitan na bryla.pl: „…wydaje się, jakby ktoś w 2010 pół roku prenumerował Cztery kąty, a następnie doszedł do wniosku, że o współczesnych wnętrzach wie już wszystko.” Od siebie dodam tylko tyle, że musiałaby to być chyba prenumerata z roku mniej więcej 1990…

Drodzy państwo od Cosmopolitan – takich rzeczy się nie robi. Wydaliście kupę kasy na działkę, na projekt budynku, na jego wykonanie i reklamę. Jestem pewna, że wasz budżet by wytrzymał, gdybyście przeznaczyli nieco pieniędzy na wynagrodzenie dla architektów wnętrz. A projektantom mody, siatkarzom i dziennikarzom pozwolili robić to, w czym są rzeczywiście dobrzy.

kreska

cosmopolitan4

cosmopolitan2

cosmopolitan3

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4

O białej sypialni, podziwie i zazdrości.

biala-sypialnia-3d-5

kreska

Znacie tę mieszaninę zachwytu, podziwu i zazdrości, kiedy traficie na coś naprawdę fajnego, coś zrobionego przez kogoś innego? Ten mało elegancki miks uczuciowy towarzyszył mi, kiedy po raz pierwszy trafiłam na zdjęcie powyżej. Miau – ja chcę taką sypialnię! Grrrr – co za cholerny fuksiarz to projektował i co za bogaty gupek ma tę sypialnię na własność! No nic, przetrawiłam temat, ale chwilę później odkryłam prawdę i kopara mi opadła. Całkowicie. Totalnie.

To cudowne, eklektyczne, białe wnętrze z nowoczesnej wersji bajki o Królowej Śniegu nie istnieje naprawdę. Jest zero-jedynkowe, wirtualne. Powstało przy pomocy 3dsMax, Vray, MarvelousDesigner, Zbrush, AfterEffects, FrischluftLenscare, MagicBulletLooks i Premiere, a powołali je do życia Juraj Talcik i Veronika Demovicova.

Znacie tę mieszaninę zachwytu, podziwu i zazdrości, kiedy traficie na coś naprawdę fajnego, coś zrobionego przez kogoś innego…?

kreska

biala-sypialnia-3d-4

biala-sypialnia-3d-1

biala-sypialnia-3d-2

biala-sypialnia-3d-3

biala-sypialnia-3d-6

biala-sypialnia-3d-7

kreska

pics via: Behance

Villa Laar, dom – stodoła, który podbił moje serce

villa-laar-1'

kreska

Przesłodziłam się. Nie tylko dlatego, że właśnie zeżarłam jakieś dziesięć bez (w ramach odchudzania się – im szybciej słodycze znikną, tym szybciej przestanę je jeść). Przesłodziłam się, bo na prawie wszystkich polskich blogach, które twierdzą, że zajmują się architekturą wnętrz, obejrzeć można albo kiczowate kredensy w romantycznej liliowej przecierce, ujawniające pretensje autorki do bycia światową damą z prowansalskiego dworku (jakże oryginalnie), albo odessane z koloru ciągle te same „skandynawskie” interiory (jakże oryginalnie).

Przesłodziłam się i tak jakoś wyszło, że wylądowałam na blogach architektonicznych. I dobrze mi to zrobiło. Odrobina soli po tym zalewie cukru smakuje wyśmienicie. Yummy.

Mając jeszcze z tyłu głowy „ślicznusie dziergane serwetki w barwach tęczy” oraz „cześć kochane, mam dziś dla was boskie candy”, wlazłam na całkiem przyjemne strony bloga AWX2, prowadzonego przez małżeństwo architektów z Częstochowy. A tam – taraaaa! Paczę i oczom nie wierzę. Budynek, który jest bardzo bliski temu, co uważam za mój wymarzony dom (po odrzuceniu tęsknoty za czymś w klimacie wiktoriańskiego gotyku, ha, ha).

Villa Laar, zaprojektowana przez holenderskie biuro architektoniczne Spot, jest kwintesencją tego, co uważam za bryłę doskonałą – jest do bólu prosta, zaprojektowana na planie prostokątu oraz wykorzystuje najpiękniejsze materiały wykończeniowe świata, czyli cegłę i drewno. Ot, taki nowoczesny dom – stodoła. Yummy.

Boli mnie nieco bezjajeczne podejście do wnętrza – kuchnia jest nudna, łazienka jest nudna, no i ten sztampowy, katalogowy kominek. Ewidentnie inwestycja nie jest jeszcze dokończona, jednak to co widać, trochę frustruje. Ale co tam, przestrzeń wewnątrz jest piękna i pozostaje mi nieśmiało marzyć, jak sama bym ją urządziła. No co, pomarzyć przecież można… 🙂

kreska

villa-laar-2

villa-laar-3

villa-laar-4

villa-laar-5

villa-laar-6

villa-laar-7

villa-laar-8

kreska

pics via: Trendir, Designboom

Jak wieża ciśnień podniosła mi ciśnienie

wiezacisnien1

kreska

No sorry, trzeba to przyznać – jest kryzys. Również w nieruchomościach. Ceny spadają na łeb, na szyję i na wszystko inne. Wykorzystaj to! Jeżeli nie wiesz co zrobić z 5 milionami funtów utkniętymi w skarpetę – przeczytaj ten artykuł!

Taaa, wiem, bardzo śmieszne… Ale z tymi spadkami cen to sama prawda. Kilka dni temu trafiłam po raz enty na zdjęcia dość znanej architektonicznej przeróbki – londyńskiej wieży ciśnień (Londek, Kennington, przy Blackfriars Bridge nad Tamizą). Zabytkowa wieża, zamieniona rok temu w luksusowy dom, jeszcze w kwietniu tego roku wystawiona była na sprzedaż za 6 i pół miliona funtów. A co me oczy teraz widzą? Skromne 4 miliony i 750 tysięcy funtów. Ałć. A więc ten, no, jeżeli masz trochę wolnej kasy, to może zamiast zakupu trzeciego jachtu warto pomyśleć nad inwestycją w nieruchomości? Jest tak źle, że chyba wreszcie krzywa wygnie się znów górę, co nie? Hłe, hłe.

No dobra, ale wypadałoby napisać coś o samej wieży i o tym, dlaczego podniosła mi ona ciśnienie… Wieża, zbudowana jakoś koło 1870 roku, trafiła w prywatne ręce cztery lata temu, a przez większość zeszłego roku poddawana była zabiegom z rodzaju make over, prezentowanymi między innymi w angielskim programie telewizyjnym „Grand Designs”. Jak widać na zdjęciach, przeróbka nie polegała tylko na przemalowaniu ścian.

Gdy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcie przebudowanej wieży, zdołałam jedynie wycharczeć „osz ja pierdolę”. Czy coś w tym stylu. Generalnie miałam wrażenie, że to co oglądam, to pobitewny krajobraz, że to wszystko to albo efekt spotkania z dronem, który Amerykanie jak zwykle wysłali niekoniecznie tam gdzie trzeba, albo po prostu kiepski żart. Okazało się, że nie, że to nie żart… A media w większości były zachwycone. Ych. Lubię odważne przeróbki, kocham eklektyzm. Ale tego co zrobili z tym zupełnie przyzwoitym ceglanym budynkiem przeżyć nie mogłam. Ciśnienie ostro mi skakało przez parę miesięcy, bo gdzie się człowiek nie ruszył, to trafiał na foty nieszczęsnej water tower. I te zachwyty klakierów różnej maści… Ych. Przepraszam, ale nie byłam w stanie dopatrzeć się tam żadnych logicznych odniesień do czegokolwiek. Do żadnego stylu, do historii okolicy, czy estetyki sąsiadujących budynków. To, że domy w pobliżu są w miarę nowoczesne, prostokątne i mają czarne elementy, to dla mnie za mało. Jeżeli chodzi o architekturę, nie lubię domyślać się co „poeta miał na myśli”.

W porządku, czas na puentę. Czy zmieniłam zdanie? Cholera nie wiem… Ale faktem jest, że jak teraz patrzę na te zdjęcia, to puls mam równy. Chciałabym racjonalnie to wytłumaczyć, ale nie wiem czy potrafię. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to to, że z czasem jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. Do największej maszkary. Ale i do ósmego cudu świata. Czas rzeczywiście wygasza emocje. I nie jestem pewna, czy mi się to podoba.

kreska

wiezacisnien2

wiezacisnien3

wiezacisnien4

wiezacisnien5

wiezacisnien6

wiezacisnien7'

wiezacisnien8

wiezacisnien9

wiezacisnien10'

wiezacisnien12

kreska

wiezacisnien-plan1

wiezacisnien-plan2

wiezacisnien-plan3

kreska

pics via: Intharlld., Rightmove

Delfts blauw

delfts-blue

kreska

W XVII wieku cała Europa, a Holandią na czele, dostała lekkiego pierdolca na punkcie biało-niebieskiej chińskiej porcelany. Oryginalna porcelana była produktem ekskluzywnym i obłędnie drogim, dlatego niezwykle szybko ambitni i zaradni garncarze rodem z Delft zaczęli robić podróby. Nie mieli szans by z miejscowej gliny, nawet uszlachetnionej marglem, uzyskać tak delikatne tworzywo jak prawdziwa porcelana, mimo to fajans z Delft zaczął się z czasem prezentować na tyle nieźle, że w okresie największej popularności, na przełomie XVII i XVIII wieku, produkowano miliony sztuk fajansowych cacek rocznie i eksportowano je jak świat długi i szeroki.

W drugiej połowie XVIII wieku odkryto złoża kaolinitu, niezbędnego do produkcji prawdziwej porcelany, a niejaki William Cookworthy opracował sprytną metodę takiego wypalania gliny, że była ona od razu biała i nie trzeba było nakładać na nią białej glazury. Anglicy zaczęli więc szybciutko produkować podróby podrób chińskiej porcelany, co przyczyniło się w krótkim czasie do likwidacji większości fabryk fajansu z Delft. Do dzisiaj przetrwała tylko jedna – Koninklijke Porceleyne Fles.

Fajans to nie porcelana. To nie cienka, delikatna skorupka przepuszczająca światło, której zdobienia zmieniają charakter zależnie od warunków otoczenia. Fajans do holenderski galeon. Masywny i konkretny. Fajans chroni i zdobi. I przetrwa wieki.

kreska

delfts-blue1

delfts-blue2

delfts-blue4

delfts-blue5

delfts-blue6

delfts-blue7

delfts-blue8

delfts-blue9

delfts-blue11

delfts-blue12

delfts-blue13

delfts-blue10

delfts-blue14

delfts-blue15

delfts-blue17

delfts-blue16'

delfts-blue18

delfts-blue20

delfts-blue21

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 1213, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20

Niebieska sypialnia / Blue bedroom

niebieska-sypialnia

kreska

Niebieskie sypialnie. Nie są modne już od dawna. Jeżeli współcześnie spotykamy niebieski gdzieś we wnętrzu, to przeważnie jest to chłopięcy pokój. Czasami trafimy na odcienie granatu w nadmorskim apartamencie… Ale oderwijcie się na chwilę od obowiązujących trendów i spójrzcie, jakie cuda mogą sprawić niebieskości w sypialni.

Od delikatnego baby blue, po stonowany ciemny granat. Delikatne i romantyczne, innym razem eleganckie, nawet ciut nadęte. Co tu dużo pisać – niebieska sypialnia potrafi być naprawdę fajna.

kreska

niebieska-sypialnia1

niebieska-sypialnia2

niebieska-sypialnia3

niebieska-sypialnia4

niebieska-sypialnia5

niebieska-sypialnia6

niebieska-sypialnia7

niebieska-sypialnia8

niebieska-sypialnia9

niebieska-sypialnia14

niebieska-sypialnia10

niebieska-sypialnia11

niebieska-sypialnia12

niebieska-sypialnia13

niebieska-sypialnia15

niebieska-sypialnia16

niebieska-sypialnia18

niebieska-sypialnia17

niebieska-sypialnia19

niebieska-sypialnia21

niebieska-sypialnia20

niebieska-sypialnia22'

niebieska-sypialnia23

niebieska-sypialnia24

niebieska-sypialnia25

niebieska-sypialnia26

niebieska-sypialnia27

niebieska-sypialnia28

niebieska-sypialnia29

niebieska-sypialnia30

niebieska-sypialnia31

niebieska-sypialnia32

niebieska-sypialnia33

niebieska-sypialnia34

niebieska-sypialnia35

niebieska-sypialnia36

niebieska-sypialnia37

niebieska-sypialnia38

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32, 33, 34, 35, 36, 37, 38, 39