Dawno, dawno temu pisałam o tym, jakim złem jest Pinterest. Narkotyk, złodziej czasu i w ogóle a fe! Fakt, miałam trudne momenty – zarwane noce, przekrwione oczy, nieugotowane obiady i walające się wokół biurka dziesiątki opakowań po herbatnikach BeBe. Z czasem jednak wyszłam na prostą i pinterestuję tylko od czasu do czasu. Co więcej, Pinterest naprawdę się przydaje! Na przykład wczoraj – wchodzę, patrzę, a przede mną cudo. Cudo ze starej cegły i kortenowskiej stali. Zakochałam się i pomyślałam, że muszę się tym znaleziskiem podzielić ze światem. Gdzie mój blog, gdzie hasło?!
Pisząc o Gołębniku (Dovecote Studio) szkoły muzycznej Aldeburgh Music (Snape Maltings, Suffolk, UK) zaprojektowanym przez Haworth Tompkins, nie wykazuję się porażającym refleksem. O tej zajefajnej urody maleńkiej pracowni muzycznej zdążyło napisać już wielu, ponieważ projekt zrealizowano w drugiej połowie 2009 roku. Najwidoczniej jednak klikałam wtedy w niewłaściwych rejonach internetu (a wiem, pewnie miotałam się między jak-być-wielorybem-i-nie-zwariować.pl a genialnie-dziecka-mi-się-zachciało.org)…
Patrzę na zdjęcia Gołębnika i i zastawiam się, co mi się w nim podoba. Zastosowanie cortenu (czyli tego sprytnego stopu stali o podwyższonej trwałości i rudej patynie) w zestawieniu z cegłą nie jest niczym nowym. To połączenie znane i sprawdzone, a nawet modne. I dobrze, bo bardzo fajne. Oczywiście dopisano do tego projektu mnóstwo ideologii – a że patyna zgrana kolorystycznie z cegłą (serio?), a że stalowa bryła wyrasta ze starych ceglanych korzeni i symbolizuje odrodzenie oraz przyszłość szkoły i kampusu (oj, na studiach ścigaliśmy się w wymyślaniu tego rodzaju banialuków). OK, oczywiste oczywistości to jedno, ale co mi się tym wszystkim podoba? Ano dwie rzeczy – szacunek i prostota. Szacunek, bo autentycznie wzrusza mnie fakt, że ktoś postanowił ratować ten mały, nikomu niepotrzebny, zdewastowany budynek. Prostota, bo projekt jest tak bardzo klarowny, nieskomplikowany i bezpretensjonalny. Zobaczcie sami.
pics by Philip Vile & Haworth Tompkins
tez się właśnie zastanawiałam, co się dzieje, gdy się stal nagrzeje. Kiedyś projektowałam budynek, miał być to kontener stalowy, użyty ponownie… ale zrezygnowaliśmy, ze względu na temperatury przy nasłonecznieniu
To jest ciekawa sprawa. Większość głosów, że corten kiepsko pachnie po rozgrzaniu pochodzą od osób, które coś _słyszały_ na ten temat. Aż zrobię sobie wycieczkę latem, żeby powąchać kilka budynków z elementami ze stali kortenowskiej i stwierdzić, jak to _naprawdę_ jest. 🙂
Dzień dobry,
Wczoraj odkryłam Twój blog i nie mogłam odmówić sobie wpisu. Choć nie jestem architektem to jest coś co mnie w niej pociąga (w architekturze wszelakiej), a Ty przepięknie o niej piszesz i śmiem twierdzić, że dowcip mamy podobny. Uśmiecham się do siebie, gdy czytam Twoje komentarze, tak trafne i tak w moim stylu. Życzę miłego dnia o pozdrawiam ze Szczecina:) Joanna
Droga Joanno ze Szczecina, bardzo się cieszę, że nie zraża Cię moje (specyficzne dla niektórych) poczucie humoru. Zapraszam częściej. I miłego dnia. 😉
Jak się nagrzeje to wydaje taki delikatny zapach do powietrza lecz nie jest to nic nieprzyjemnego.
Nie wspomnę jak taka płyta się nagrzewa + zapach…
Ta okolica ma chyba dość skromną średnią ilość słonecznych i gorących dni w roku. 🙂 A jeżeli chodzi o zapach – pierwsze słyszę, śmierdziało Ci gdzieś cortenem?