To miał być krótki tekst o kołyskach. O kilku fajnych projektach, których zdjęcia mam w specjalnym folderze na Pintereście i które cieszą moje oko gdy mam doła spowodowanego wszechogarniającą tandetą w projektowaniu dla dzieci. Ale nie udało się, bo zaczęłam rozmyślać nad tym, kto i dlaczego kupuje kołyskę taką jak Dodo.
Kołyska Dodo, flagowy produkt hiszpańskiej firmy Suommo. Ma ciekawy, oryginalny kształt. Etam, chrzanię to, napiszę jak myślę – ma zajebistą, oryginalną formę. Nie jest eko, nie jest zbita z drewienek, nie jest skandynawska. Jest w cholerę glamour, biała wersja przypomina mi spadające z łyżki ubite białko, no i jest perfekcyjnie wykonana. I oczywiście kosztuje. Dużo kosztuje. Biała kołyska na zdjęciu powyżej jest jedną z najtańszych, chcą za nią 12 tysięcy euro. Natomiast ta złota, na zdjęciu poniżej, jest ciut droższa, jej koszt to też 12, ale milionów. Euro. Tak, jest ze złota. Chętny na grawer ozdobiony diamentami dopłaci jeszcze 100 tysięcy euro, ale jedwabna pościel i transport do dowolnego miejsca na świecie będą za darmo.
A więc kto i dlaczego kupuje kołyskę taką jak Dodo? Mebel, który w wersji podstawowej kosztuje tyle co niewielki samochód, a w wersji wygrubaszonej tyle co niezły jacht lub tyle ile wynosi roczny budżet średniej wielkości polskiej gminy? Przede wszystkim ci, których na to stać, to wiadomo. Po drugie ci, którym ta kołyska się podoba. Z pewnością jest też grupa ludzi, która wstawiłaby Dodo do pokoju dziecięcego ze względu na prestiż. Po stwierdzeniu tych oczywistych oczywistości zaczyna się człowiek jednak zastanawiać: a gdzie w tym wszystkim dziecko i jego faktyczne potrzeby? Moja odpowiedź na to pytanie jest prosta: nigdzie.
Nowonarodzony człowiek przez pierwsze kilka miesięcy swojego życia nie potrzebuje nic poza miłością, bezpieczeństwem, ciepłem i jedzeniem. Nawet wygoda to rzecz względna. W żadnym wypadku nie interesuje go design kołyski czy łóżeczka w którym leży, z jakiego materiału wykonany jest jego kocyk oraz czy szafiarka doceniałby krój jego śpioszka. Dlatego napiszmy to sobie szczerze – pokoju dziecięcego nie urządza się dla dziecka. Rodzice urządzają go dla siebie.
Jedni się oburzą, drudzy stwierdzą „no wiadomo”, ale czasami warto powiedzieć to sobie szczerze i głośno: tak, rodzice urządzają pokój dziecięcy pod swój gust (bo niby jaki gust ma mieć noworodek, wyrobiony?) i uwzględniając nie tylko potrzeby dziecka, ale i swoje. I tak ma być, to jest OK, to jest w porządku.
A teraz, już rozgrzeszeni, zerknijcie na te parę fajnych kołysek. Może znajdziecie coś dla SIEBIE. 😉
Oto wspominana wyżej Dodo w wersji za 12 milionów euro. Przegięcie? Może tak, a może nie, bo w końcu można to potraktować jako inwestycję w kruszec. 😉
Ten fajny przedmiot to BabyC (projekt: Dripta Roy dla Puur Design Studio). Biały polietylen plus orzechowe drewno stanowią cudny zestaw. Piękny element wystroju wnętrza, po prostu. A kołyska to tak przy okazji. 😉 Cena: około 2600 euro.
Culla Blav zaprojektowana przez Lavinię Borommeo dla Guzzini. Występuje też w wersji przezroczystej, nawiązującej do noworodkowych łóżeczek szpitalnych. Nie wiem gdzie można ją kupić, ani ile kosztuje, to chyba prototyp tylko.
Oto Lavi Dreamer projektu Glorii Lavi. Ładny kształt, a spore ażury dają wgląd co porabia maluch leżący w środku. Cena to 1790 euro za wersję na zdjęciu.
Rockwell Bassinet to stosunkowo prosty, bezpretensjonalny mebelek zaprojektowany przez Ralpha Montemurro dla Monte Design. Cena: 495 dolarów.
A ta kołyska, to właściwie wcale nie kołyska tylko dwa bujane krzesła, których funkcję można zmienić, łącząc je w sposób pokazany na zdjęciu. Zabawne, ot taki designerski eksperyment, który zdobył parę nagród, ale chyba nie wszedł do produkcji. DimDim Cradle zaprojektowała Lisse Van Cauwenberge.
So-Ro Cradle to prosty i bardzo fajny projekt norweskiej firmy So-Ro. Kołyska formowana jest z brzozowej sklejki i oklejana orzechowym fornirem lub białym laminatem. Kosztuje 800 dolarów (wersja dla bliźniąt: 1200 dolarów). Podobno w Polsce ktoś już robi podróby, znaczy ten, mebel inspirowany…
Włoska firma Woodly robi naprawdę sympatyczne, w pełni ekologiczne meble i zabawki. Między innymi huśtawkową kołyskę Roll. Wersja podwieszana do sufitu kosztuje 680 euro, a mocowana do drewnianego trójnogu – 860 euro.
Bardzo lubię ten projekt holenderskiego teamu designerskiego Ontwerpduo. Kołyska plus bujana ławeczka. Takie proste, takie funkcjonalne. 🙂 Koszt: 845 euro.
Duńska projektantka Nana Ditzel zaprojektowała kołyskę Lulu w 1963 roku dla swoich dzieci. Pokocha ją każdy miłośnik stylu midcentury, a firma Brdr. Krüger sprawiła, że posiadacz wolnych 1795 euro może kupić jedną z 200 Lulu z limitowanej serii wyprodukowanej na 200 rocznicę istnienia firmy. Pośpiech wskazany. 😉
Piękne wnętrze to przede wszystkim dobrze dobrane kolory. Aktualnie modne są kolory szarości i jasnego brązu. Dobrze dobrany kolor to już połowa sukcesu.
W przypadku kołyski priorytetem powinno być bezpieczeństwo, dopiero potem estetyczne walory. Ale szczerze powiedziawszy, minimalistyczne i nowoczesne modele do mnie nie przemawiają w żaden sposób. 😀
Świetny wpis 🙂 Bardzo ciekawe modele kołysek, choć oczywiście nie każdy z nich do mnie przemawia.
Pomijając design, bo jak dla mnie każdy jeden z zaprojektowanych przez Ciebie projektów jest po prostu obłędny, to szczególnie przypadła mi do gustu kołyska huśtawka, oraz kołyska z krzesełkiem. Niby takie proste, a takie wspaniałe 🙂
Rewelacyjny design, wszystkie wspaniałe. Jedynie ta drewniana So-Ro nie wygląda zbyt przytulnie, choć z pewnością nowocześnie 😉
Za co się płaci? Rzecz wiadoma, ale czy Dodo spełnia swoją podstawową role? 😀
Oryginalny design! 🙂
Nawet to zabawne ; *
Dość ciekawe! ostatnia kołyska najlepsza! tez jestem ciekawa czy projekty na pewno są bezpieczne dla dziecka. Sądzę, że tak bo w innym przypadku projekt nie przeszedłby testu:) Pozdrawiam!
„Dość ciekawe”. Bardzo się cieszę, to takie miłe. 😉
niektóre z nich naprawdę ciekawe. Mi sypialnie dla dziecka projektowało biuro projektowe i też mieli ciekawe pomysły ale niektóre z tych są fenomenalne !
Spamowanie to bardzo brzydki zwyczaj.
Ta kołyska na podwieszeniu – wow! Przepiękna
Tak, ta firma ma bardzo sympatyczne projekty. 🙂
Jeśli kołyska to tylko wykonana własnoręcznie. Ta co wygląda jak pudełko z ikei to już w ogóle – cena 800 $$$? Ludzi pogięło.
Jeżeli chodzi o dzieci, to wiele ludzi jest pogiętych. Pytanie tylko, czy to naprawdę tak bardzo źle? 😉
Rzeczywiście niektóre to dzieła sztuki. Bardzo przypadła mi ta holenderska z siedziskiem obok, cena spora ale widziałem polską wersję w „polskiej” cenie 🙂 więc da się taniej.
Nie dziwne, idea bardzo prosta, zastanawia mnie, dlaczego nie robi się takich mebli na większą skalę.
Jejku! Każda z wymienionych kołysek robi ogromne wrażenie! :O Wszystkie są przepiękne 🙂
Są bardzo różne, ale chyba „dla każdego coś miłego”. 🙂
ciekawe te kołyski. Niektóre z nich bardziej przypominają dzieła sztuki niż użyteczny przedmiot. Nie wyglądają na wygodne, ale niekoniecznie tak musi być
Niekoniecznie. 🙂
kołyska za 12 milionów dolarów. To trzeba bardzo kochać swoje dziecko. albo, tak jak piszesz, kochać popularność swojego dziecka.
z prezentowanych kołysek, podoba mi się jedna, z otworami. Więcej światła dla dziecka.
U nas była standardowa kołyska, ze szczebelkami, dziecko miało dużo światła.
Kołyska za 12 milionów bagsów – dzisiaj to brzmi kretyńsko. Ale gdy czyta się o jakimś monarsze, który, powiedzmy, 300 lat temu dla pierworodnego kazał wykonać złote leże wysadzane klejnotami – to już tak bardzo nie dziwi. Troszkę bez sensu… 😉
Biorąc pod uwagę, że brat spodziewa się dziecka, na pewno artykuł pomoże w wyborze kołyski, którą chcę kupić na prezent. Widziałem ostatnio chyba w świecie dziecka taką klasyczną, lecz z elektrycznym napędem (!) która po nacisnięciu przycisku sama się kołysze. Te w artykule designem bardziej futurystyczne, ale też ciekawe!
Bosko. Gratulacje dla brata! 🙂
:))
przepiękne kołyski. najbardziej podoba mi się pomysł z ławeczką 🙂
Uwielbiam ten patent. 🙂
Ciekawe, choć chwilami mocno futurystyczne modele. Ciekawi mnie jak jest z bezpieczeństwem/wygodą dziecka.
Z wygodą może być różnie, a jeżeli chodzi o bezpieczeństwo to na bank wszyscy producenci robili testy.