Tak, całkowicie serio. Chcę kupić stolarnię. Będę stolarzem. Odkurzam swoją studencką wiedzę z pracowni mebla i przystępuję do pracy. Jestem zdesperowana, przytłoczona otaczającym mnie chłamem i mam dosyć bezproduktywnego narzekania.
W Polsce nie robi się ładnych i tanich mebli. Jeżeli coś jest tanie, to straszy. Jeżeli przydarzy się coś ładnego, od razu kosztuje fortunę. Bo Polak tak już ma, że musi na wszystkim zrobić kilkukrotną przebitkę, inaczej nie upaprze rąk robotą.
Dam Wam przykład – łóżko dziecięce. Małe, dla kilkuletniej dziewczynki. Temat prosty jak drut. Kliku klik, mały internetowy resercz i przerażenie. Powody przerażenia w zestawieniu poniżej.
1. Ktoś, kto ma niewiele pieniędzy, pozwolić sobie może na najprostsze na świecie, nieco siermiężne łóżeczko sosnowe. Ostrzegam, to wcale nie jest najgorszy wybór. Mam nawet ochotę stwierdzić, że całkiem zacny…
2. Jedziemy dalej – rodzic posiadający ciut bardziej zasobny portfel i dysponujący trzema stówami więcej, trafi najczęściej na tego rodzaju propozycję (z góry przepraszam):
3. No dobrze. Gdyby ktoś chciał coś z odrobinę wyższej półki i przeznaczy na zakup łóżeczka do 1000 PLN, to może nabyć:
4. Hmmm. Zdesperowany człowiek myśli sobie, że jak zaciśnie zęby i wykona odpowiednie przesunięcia w budżecie domowym, to będzie mógł sobie pozwolić na większy wydatek. Bo w końcu jak droższe, to prawdopodobnie fajniejsze. Oto coś fajnego za 1500 PLN (z okazji zbliżającego się Halloween):
5. Desperka. Płacz i zgrzytanie resztkami uzębienia. No nic, trzeba wziąć kredyt i kupić coś za porządną kasę. Za 2500 PLN musi się znaleźć coś sensownego. Co? A bardzo proszę:
Nie, nie byłam tendencyjna w tych wyborach. To naprawdę średnia naszego rynku. Takie meble się nam oferuje i takie właśnie cosie zapełniają tysiące polskich domów. Smutne.
Niby zawsze można wybrać się do Ikei i kupić na przykład łóżeczko Minnen… Jest ładne, ale… Ale. Kto się bardziej wysili, lubi retro i intensywniej poszuka, to pewnie w końcu trafi na Błękitną Komodę. Ale nie każdego stać na mebel za prawie 3000 PLN. Można też coś naszkicować i polować na stolarza, który za spory pieniądz wykona naszą wydumkę. Co odważniejsi i bogatsi mogą sprowadzić coś ładnego z drugiego końca świata. W antykwariatach również bywają ciekawe rzeczy…
Ale dlaczego trzeba się aż tak gimnastykować? Ja potrzebuję ładnego łóżeczka dla kilkuletniej córki. To żadna fanaberia. Nie chcę kiczu, nie chcę plastiku, ale nie chcę też wydawać kilku tysięcy złotych. Szybkie DIY w rodzaju materaca plus zagłówek wykonany na ścianie pędzlem lub taśmą washi, jakkolwiek urokliwe, chyba mnie nie satysfakcjonuje.
Dlatego kupię pracownie stolarską. Tanio. Dziękuję za uwagę. Oraz za ewentualną pomoc. <zdesperowana matka mode off> 😉
Likwiduję małą pracownię stolarską z powodów zdrowotnych. ale pakować w takie coś kobietę to jakoś sobie nie wyobrażam bo trzeba mieć spore rozeznanie w wiedzy technicznej i dobrą kondycję aby sprostać takiemu wyzwaniu. Kraków. Chociaż kobieta nie musi być samotna.
Nie musi być samotna. Albo może być zdeterminowana… A jeżeli sporządziłeś jakąś wycenę, to chętnie zerknę – emem@emem.pl Dziękuję.
Bardzo trafne spostrzeżenia – dla mnie fenomen polskich cen jest nie do ogarnięcia. Coraz częściej zaglądam i kupuję w zagranicznych sklepach bo… jest taniej szczególnie jeśli jest okres wyprzedaży (szkoda tylko, że wysyłka do PL tak droga jest, jak… do kraju 3ciego świata) a jak do tego dołożymy różnice w zarobkach tutaj i za granicą to ceny w polskich sklepach to istny kosmos – jeszcze większy paradoks robi się gdy pomyślę, że ktoś to przecież kupuje… za co, jak się pytam? I przede wszystkim dlaczego aż tak przepłacać? Weźmy na przykład taką Ikeę – za granicami PL to sklep, powiedzmy szczerze, dla ludzi z mniej zasobnym portfelem, nawet bardzo chudym portfelem, natomiast u nas to sklep z co najmniej średniej półki bo nawet taki sztampowy produkt jak ektrop, który summa summarum jakością nie grzeszy, do tanich nie należy. A przelicznik czy to w Niemczech czy Skandynawii prawie 1:1 tylko zarobki tam są kilkakrotnie razy wyższe… A rękodzieło? Ja rozumiem, że to nie masowa produkcja chińska, ale moim zdaniem wartość bardzo często jest mocno przeszacowana. A i jakość nie zawsze lepsza od chińszczyzny. Ech Polska 😉
Pozdrawiam 🙂
Małgosia
Tak, to taki polski fenomen – postaw się, a zastaw się. Zarobki mamy wielokrotnie niższe niż większość ludzi w Europie, ale pragnienia przecież te same. Przeciętny Holender czy Norweg, przy takich dysproporcjach w dochodach po prostu by odpuścił, ale Polak nie. Nie zapłaci rachunku za prąd, ale modny mebel, ciuch czy samochód kupi. Smutne to trochę…
Mam stolarnię, nie sprzedam – sentymenty, ale mogę użyczyć/wynająć, a do tego ładny dom w spokojnej okolicy, centralna Polska.
Pakuję się i jadę! 😉
kup stolarnię i zobacz ile jest kosztów z prowadzeniem działalności, tak się składa, że mam i szczerze powiem, że jak robią takie dla Ciebie proste rzeczy to dostaję szału, ludziom drogo jest, zanim kupisz, zrób biznesplan i sprawdź rynek, jeżeli będziesz robić ręcznie takie łóżko to też wycenisz na 1000zł bo zobaczysz ile pracy kosztuje. Kup i zobaczymy za ile zrobisz takie łóżko, za 300? za 500? koszt dobrego materiału na takie łóżko jest wysoki, a ile pracy i czasu potrzeba, nie masz pojęcia. Powodzenia jednak życzę.
Do skrajnie naiwnych nie należę i oczywiście biorę pod uwagę, że tego rodzaju działalność to także spore koszty i wiele pracy. Robiłam wstępne wyceny i wychodzi mi, że da się. Nie spodziewam się zarobić miliona na wstępie, ale naprawdę kusi spróbować…
Nie mam doświadczenia z dziecięcymi meblami, ale wydaje mi się, że to co piszesz dotyczy wszystkiego (mam na myśli wyposażenie wnętrz). Podczas urządzania swojego mieszkania co chwilę stawałam przed dylematem: kupić brzydkie i tanie czy paskudne i drogie. Rzeczy ładne, ciekawe, niesztampowe są po prostu niedostępne, a jeśli już, to tylko dla nielicznych (ja się niestety nie zaliczam:) Tanie i brzydkie mnie dołuje, paskudne i drogie wkurza – bo niby czemu producentowi obleśnej, żywcem wyjętej z lat 80 sofy wydaje się, że ma prawo dowolnie windować cenę? Może problem tkwi w narodowym bezguściu – skoro się sprzedaje, to produkują. Zostaje tylko bawić się w „zrób to sam” i liczyć na własną kreatywność, czego w związku z dziecięcym łóżeczkiem serdecznie Ci życzę 🙂
Kwestię zależności podaży od popytu jestem w stanie zrozumieć. Jeżeli masy pragną różowego plastiku, to go dostają. Jasne. Ale z drugiej strony doskonale wiem, że w Polsce jest sporo świetnych projektantów i zastanawia mnie, co się dzieje z ich pracami. Sprzedają się tylko zagranicą? Przygnębiające kurka…
Co prawda to prawda. W Polsce nawet chłam jest drogi.
My też nie tanio kupiliśmy (bo mogliśmy zwyczajnie popytać na freecycle i dostać za darmo), -150 funtów za bukowe proste łóżeczko. Za rok Ellie z niego wyrośnie. Ale 3000 zł? -toż to 600 funtów, na miłość boską! Za taką kwotę kupilibyśmy zaje*iste łóżeczko, materac z memory foam, kilka kompletów pościeli, komodę z drzewa różanego, hulajnogę i jeszcze by na konkretny rower wystarczyło!
I to właśnie mam na myśli – z jakiegoś powodu, tajemniczego dla mnie, u nas wszystko ma pierdylion procent narzutu. I dlatego tak dużo kosztuje. Nie wiem, skąd ludzie biorą tyle kasy… Ale nasza nacja tak już ma – „postaw się, a zastaw się”. Zupełnie bez sensu, zupełnie niepotrzebnie.