Przesłodziłam się. Nie tylko dlatego, że właśnie zeżarłam jakieś dziesięć bez (w ramach odchudzania się – im szybciej słodycze znikną, tym szybciej przestanę je jeść). Przesłodziłam się, bo na prawie wszystkich polskich blogach, które twierdzą, że zajmują się architekturą wnętrz, obejrzeć można albo kiczowate kredensy w romantycznej liliowej przecierce, ujawniające pretensje autorki do bycia światową damą z prowansalskiego dworku (jakże oryginalnie), albo odessane z koloru ciągle te same „skandynawskie” interiory (jakże oryginalnie).
Przesłodziłam się i tak jakoś wyszło, że wylądowałam na blogach architektonicznych. I dobrze mi to zrobiło. Odrobina soli po tym zalewie cukru smakuje wyśmienicie. Yummy.
Mając jeszcze z tyłu głowy „ślicznusie dziergane serwetki w barwach tęczy” oraz „cześć kochane, mam dziś dla was boskie candy”, wlazłam na całkiem przyjemne strony bloga AWX2, prowadzonego przez małżeństwo architektów z Częstochowy. A tam – taraaaa! Paczę i oczom nie wierzę. Budynek, który jest bardzo bliski temu, co uważam za mój wymarzony dom (po odrzuceniu tęsknoty za czymś w klimacie wiktoriańskiego gotyku, ha, ha).
Villa Laar, zaprojektowana przez holenderskie biuro architektoniczne Spot, jest kwintesencją tego, co uważam za bryłę doskonałą – jest do bólu prosta, zaprojektowana na planie prostokątu oraz wykorzystuje najpiękniejsze materiały wykończeniowe świata, czyli cegłę i drewno. Ot, taki nowoczesny dom – stodoła. Yummy.
Boli mnie nieco bezjajeczne podejście do wnętrza – kuchnia jest nudna, łazienka jest nudna, no i ten sztampowy, katalogowy kominek. Ewidentnie inwestycja nie jest jeszcze dokończona, jednak to co widać, trochę frustruje. Ale co tam, przestrzeń wewnątrz jest piękna i pozostaje mi nieśmiało marzyć, jak sama bym ją urządziła. No co, pomarzyć przecież można… 🙂
pics via: Trendir, Designboom