No sorry, trzeba to przyznać – jest kryzys. Również w nieruchomościach. Ceny spadają na łeb, na szyję i na wszystko inne. Wykorzystaj to! Jeżeli nie wiesz co zrobić z 5 milionami funtów utkniętymi w skarpetę – przeczytaj ten artykuł!
Taaa, wiem, bardzo śmieszne… Ale z tymi spadkami cen to sama prawda. Kilka dni temu trafiłam po raz enty na zdjęcia dość znanej architektonicznej przeróbki – londyńskiej wieży ciśnień (Londek, Kennington, przy Blackfriars Bridge nad Tamizą). Zabytkowa wieża, zamieniona rok temu w luksusowy dom, jeszcze w kwietniu tego roku wystawiona była na sprzedaż za 6 i pół miliona funtów. A co me oczy teraz widzą? Skromne 4 miliony i 750 tysięcy funtów. Ałć. A więc ten, no, jeżeli masz trochę wolnej kasy, to może zamiast zakupu trzeciego jachtu warto pomyśleć nad inwestycją w nieruchomości? Jest tak źle, że chyba wreszcie krzywa wygnie się znów górę, co nie? Hłe, hłe.
No dobra, ale wypadałoby napisać coś o samej wieży i o tym, dlaczego podniosła mi ona ciśnienie… Wieża, zbudowana jakoś koło 1870 roku, trafiła w prywatne ręce cztery lata temu, a przez większość zeszłego roku poddawana była zabiegom z rodzaju make over, prezentowanymi między innymi w angielskim programie telewizyjnym „Grand Designs”. Jak widać na zdjęciach, przeróbka nie polegała tylko na przemalowaniu ścian.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcie przebudowanej wieży, zdołałam jedynie wycharczeć „osz ja pierdolę”. Czy coś w tym stylu. Generalnie miałam wrażenie, że to co oglądam, to pobitewny krajobraz, że to wszystko to albo efekt spotkania z dronem, który Amerykanie jak zwykle wysłali niekoniecznie tam gdzie trzeba, albo po prostu kiepski żart. Okazało się, że nie, że to nie żart… A media w większości były zachwycone. Ych. Lubię odważne przeróbki, kocham eklektyzm. Ale tego co zrobili z tym zupełnie przyzwoitym ceglanym budynkiem przeżyć nie mogłam. Ciśnienie ostro mi skakało przez parę miesięcy, bo gdzie się człowiek nie ruszył, to trafiał na foty nieszczęsnej water tower. I te zachwyty klakierów różnej maści… Ych. Przepraszam, ale nie byłam w stanie dopatrzeć się tam żadnych logicznych odniesień do czegokolwiek. Do żadnego stylu, do historii okolicy, czy estetyki sąsiadujących budynków. To, że domy w pobliżu są w miarę nowoczesne, prostokątne i mają czarne elementy, to dla mnie za mało. Jeżeli chodzi o architekturę, nie lubię domyślać się co „poeta miał na myśli”.
W porządku, czas na puentę. Czy zmieniłam zdanie? Cholera nie wiem… Ale faktem jest, że jak teraz patrzę na te zdjęcia, to puls mam równy. Chciałabym racjonalnie to wytłumaczyć, ale nie wiem czy potrafię. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to to, że z czasem jesteśmy w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. Do największej maszkary. Ale i do ósmego cudu świata. Czas rzeczywiście wygasza emocje. I nie jestem pewna, czy mi się to podoba.
pics via: Intharlld., Rightmove