Gdy z początkiem 2010 roku w sieci pojawił się Pinterest, niewielu wierzyło w jego sukces. Ot kolejny serwis społecznościowy, w dodatku głupawy taki, obrazki się ogląda, przypina, przepina i nic więcej. No i głównie kobiety to robią, śmiech na sali. Nic z tego nie będzie – wieściły chórem męskie fachury od social mediów.
Minęły cztery lata, nadal zdecydowana większość użytkowników Pinteresta to kobiety, sam serwis to potęga, a panowie eksperci plują sobie w brodę (zahaczeni o Pinterest stwierdzają, że właśnie założyli konto, ale przepraszają teraz muszą kończyć konwersację, bo chyba zostawili w domu włączone żelazko). Pod koniec 2013 roku Pinterest był wyceniany na prawie 4 miliardy dolarów. Jak na jak głupawą, wirtualną wersję korkowej tablicy to chyba całkiem nieźle. Ciekawe kiedy wejdą na giełdę…
Pinterest jest genialny w swej prostocie. Możesz wrzucić na tablicę coś znalezionego w sieci. Link, zdjęcie, film. W zasadzie cokolwiek. Inni mogą przepiąć to do siebie. Możesz tworzyć tematyczne katalogi na dowolny temat i kolekcjonować pomysły na wymarzony pokój dziecięcy, najwspanialszy na świecie ślub w odcieniach mięty albo po prostu zbierać linki o zabytkach Barcelony do późniejszego poczytania.
Pinterest jest bezpretensjonalny. W odróżnieniu od innych serwisów społecznościowych nie chwalimy się tym co robimy, tym co mamy, ale pokazujemy to, co pragniemy robić lub co pragniemy mieć. Dzielimy się marzeniami. Ładne to takie…
Niestety, Pinterest to także wredny złodziej czasu. Wchodzisz tylko po to, żeby zerknąć na jakąś przypiętą fotę, a kończy się na kilkugodzinnym posiedzeniu, przepięciu tysiąca zdjęć i utworzeniu dziesięciu kolejnych albumów (bo przecież musisz mieć osobne albumy dla wnętrz nowoczesnych, eklektycznych, tradycyjnych, rustykalnych i… …no i innych).
Mam na imię Monika i jestem uzależniona od Pinteresta…
picture via… Pinterest.
Pingback: Jak Pinterest, Gołębnik i corten przełamały kryzys twórczy - eMeMeMeM
Za późno, mam to samo. Właściwie korzystam od niedawna, ale już każdy poranek zaczynam od niego. To jak oglądanie sztuki, tylko co raz to bardziej inspirującej
Rety, rozpoznaję kolejny ciężki przypadek… 🙂
Jako typowy facet nie korzystam jeszcze z pintresta, ale wpis na tyle mnie zaintrygował, że muszę w końcu coś z tym zrobić… Dziękuję!
Nie, nie! Radzę omijać z daleka, bo to naprawdę uzależnia. 😉
Ciekawe narzędzie, ale masz rację- złodziej czasu 🙂
Ech, niestety…
Mam na imię Małgosia i jestem uzależniona od Pinteresta – i w żadnym wypadku nie zamierzam nic z tym robić 😉
Pozdrawiam 😉
No, przynajmniej szczerze… 😉
Bardzo podoba mi się Twój blog, który prowadzisz;). Ja z kolei zajmuję się prowadzeniem bloga-agregatora, który promuje najlepsze moim zdaniem blogi prawne. Będę wdzięczny, jeśli zechcesz zagościć na mojej liście, pozdrawiam
Jestem Agnieszka i jestem totalnie uzależniona od Pinteresta 😉
Jest gdy wstaje, ide do sklepu, po dzieci do szkoły, tuż przed snem.. Ciekawe , kiedy złapie sie na tym , ze będę chciała spinować coś realnego 😉 pozdrawiam i znikam w poszukiwaniu kolejnych pinów 😉
Ojojoj, ciężki przypadek… Taki jak mój. Nie martw się – nie jesteś sama! 😉
Niedługo prawdziwe będzie powiedzenie: Pokaż mi swoje piny a powiem Ci kim jesteś 😉
To już teraz tak nie jest…? 😉
Pięknie to ujęłaś, to faktycznie jakby kolekcjonowanie marzeń. Do tej pory miałam miliard folderów na kilku komputerach…
…a teraz możesz mieć raptem kilka setek na Pintereście. 😉 Świat idzie do przodu!
Ja mam dokładnie to samo tylko z zdjęciami kotów, siedzę tylko i oglądam bez końca 😀 jak nie na komputerze to na komórce
He, he. Tia, może założymy jakąś grupę odwykową? 😉
hmm to by było coś 😀
Pamiętam z czasów dzieciństwa jak w dobie tzw. kryzysu razem z kuzynką oglądałyśmy zagraniczne katalogi i każda „zaklepywała” dla siebie kolorowe ciuchy i cudowne zabawki, o których u nas można było wtedy jedynie pomarzyć. Zaklepana rzecz należała tylko i wyłącznie do zaklepywacza i człowiek czuł się tak, jakby naprawdę posiadał te piękne rzeczy. Pinterest to taka nowoczesna, wirtualna wersja tej zabawy z nieograniczonym asortymentem i dla trochę starszych dziewczynek 🙂 osobiście jestem „za”.
Ja też się w to bawiłam! U mnie był to najczęściej album Zofii Raczkowskiej ze zdjęciami koni. Z kuzynką zaklepywałam araby w nieskończoność. 😉
Taaa. to o to w tym chodzi!! Lepiej bym tego nie ujęła.. „Zaklepujesz” i masz złudne wrażenie, że to twoje bo przecież jest na TWOJEJ tablicy!! Te wszystkie piękne miejsca, rzeczy, ubrania, ludzie. Taką własną pinterestową rzeczywistość sobie kreujemy.. 🙂
Zaklepaną rzecz jasna!