Nowoczesny domek dla lalek made in Poland

nowoczesny domek dla lalek miniio

kreska

Współczesne lalki nie mieszkają w wiktoriańskich domkach. W głębokim poważaniu mają klasyczne klimaty i zapierający dech w piersiach przepych rezydencji w rodzaju Astolat Dollhouse Castle. Barbie stawiają na prostotę, jasne, przestronne wnętrza oraz minimalistyczny design.

Jako dziecko projektowałam dla moich nielicznych lalek apartamenty z kartonów po butach. Środki wyklejałam kolorowymi stronami wyciętymi z zagranicznych katalogów wysyłkowych, papierowe podłogi dekorowałam skrawkami materiałów, a kiedy domek był już gotowy, porzucałam go w pięć sekund i brałam się za kolejny. Wiadomo, projektowanie to w końcu najlepszy fun. 😉

Nowoczesny domek dla lalek to maleńkie dzieło sztuki na miarę naszych czasów. Znacie Miniio? Miniio stworzyły dwie polskie mamy, co ciekawe, mamy chłopców. Gdzieś tam  w ich dziewczyńskich duszach grał sentyment do zabawy lalkami i dzięki niemu świat ujrzał jeden z piękniejszych domków dla lalek ever:

nowoczesny domek dla lalek miniio

nowoczesny domek dla lalek miniio

nowoczesny domek dla lalek miniio

nowoczesny domek dla lalek miniio

Za mebelki należy się Miniio naprawdę ogromny szacun.

nowoczesny domek dla lalek miniio

kreska

Nowoczesne domy dla lalek to chyba polska domena. Bo? A bo Boomini. Firma założona przez Joannę Kruszec produkuje jeszcze prostsze od Miniio formy. Poniżej Boomini Wood. Wnętrza utrzymane są w pastelowej kolorystyce, meble wykonano z drewna i sklejki i pomalowano farbami wodnymi. Domek składa się z czterech części, które można ze sobą dowolnie zestawiać. Cudo.

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boomini

nowoczesny domek dla lalek boominikreska

Pokój dziecięcy – kołyska oraz dylematy rodzica

kołyska-1

kreska

To miał być krótki tekst o kołyskach. O kilku fajnych projektach, których zdjęcia mam w specjalnym folderze na Pintereście i które cieszą moje oko gdy mam doła spowodowanego wszechogarniającą tandetą w projektowaniu dla dzieci. Ale nie udało się, bo zaczęłam rozmyślać nad tym, kto i dlaczego kupuje kołyskę taką jak Dodo.

Kołyska Dodo, flagowy produkt hiszpańskiej firmy Suommo. Ma ciekawy, oryginalny kształt. Etam, chrzanię to, napiszę jak myślę – ma zajebistą, oryginalną formę. Nie jest eko, nie jest zbita z drewienek, nie jest skandynawska. Jest w cholerę glamour, biała wersja przypomina mi spadające z łyżki ubite białko, no i jest perfekcyjnie wykonana. I oczywiście kosztuje. Dużo kosztuje. Biała kołyska na zdjęciu powyżej jest jedną z najtańszych, chcą za nią 12 tysięcy euro. Natomiast ta złota, na zdjęciu poniżej, jest ciut droższa, jej koszt to też 12, ale milionów. Euro. Tak, jest ze złota. Chętny na grawer ozdobiony diamentami dopłaci jeszcze 100 tysięcy euro, ale jedwabna pościel i transport do dowolnego miejsca na świecie będą za darmo.

A więc kto i dlaczego kupuje kołyskę taką jak Dodo? Mebel, który w wersji podstawowej kosztuje tyle co niewielki samochód, a w wersji wygrubaszonej tyle co niezły jacht lub tyle ile wynosi roczny budżet średniej wielkości polskiej gminy? Przede wszystkim ci, których na to stać, to wiadomo. Po drugie ci, którym ta kołyska się podoba. Z pewnością jest też grupa ludzi, która wstawiłaby Dodo do pokoju dziecięcego ze względu na prestiż. Po stwierdzeniu tych oczywistych oczywistości zaczyna się człowiek jednak zastanawiać: a gdzie w tym wszystkim dziecko i jego faktyczne potrzeby? Moja odpowiedź na to pytanie jest prosta: nigdzie.

Nowonarodzony człowiek przez pierwsze kilka miesięcy swojego życia nie potrzebuje nic poza miłością, bezpieczeństwem, ciepłem i jedzeniem. Nawet wygoda to rzecz względna. W żadnym wypadku nie interesuje go design kołyski czy łóżeczka w którym leży, z jakiego materiału wykonany jest jego kocyk oraz czy szafiarka doceniałby krój jego śpioszka. Dlatego napiszmy to sobie szczerze – pokoju dziecięcego nie urządza się dla dziecka. Rodzice urządzają go dla siebie.

Jedni się oburzą, drudzy stwierdzą „no wiadomo”, ale czasami warto powiedzieć to sobie szczerze i głośno: tak, rodzice urządzają pokój dziecięcy pod swój gust (bo niby jaki gust ma mieć noworodek, wyrobiony?) i uwzględniając nie tylko potrzeby dziecka, ale i swoje. I tak ma być, to jest OK, to jest w porządku.

A teraz, już rozgrzeszeni, zerknijcie na te parę fajnych kołysek. Może znajdziecie coś dla SIEBIE. 😉

kreska

Oto wspominana wyżej Dodo w wersji za 12 milionów euro. Przegięcie? Może tak, a może nie, bo w końcu można to potraktować jako inwestycję w kruszec. 😉

kołyska12

kreska

Ten fajny przedmiot to BabyC (projekt: Dripta Roy dla Puur Design Studio). Biały polietylen plus orzechowe drewno stanowią cudny zestaw. Piękny element wystroju wnętrza, po prostu. A kołyska to tak przy okazji. 😉 Cena: około 2600 euro.

kołyska Baby C Cradle

kreska

Culla Blav zaprojektowana przez Lavinię Borommeo dla Guzzini. Występuje też w wersji przezroczystej, nawiązującej do noworodkowych łóżeczek szpitalnych. Nie wiem gdzie można ją kupić, ani ile kosztuje, to chyba prototyp tylko.

kołyska4

kreska

Oto Lavi Dreamer projektu Glorii Lavi. Ładny kształt, a spore ażury dają wgląd co porabia maluch leżący w środku. Cena to 1790 euro za wersję na zdjęciu.

kołyska5

kreska

Rockwell Bassinet to stosunkowo prosty, bezpretensjonalny mebelek zaprojektowany przez Ralpha Montemurro dla Monte Design. Cena: 495 dolarów.

kołyska6

kreska

A ta kołyska, to właściwie wcale nie kołyska tylko dwa bujane krzesła, których funkcję można zmienić, łącząc je w sposób pokazany na zdjęciu. Zabawne, ot taki designerski eksperyment, który zdobył parę nagród, ale chyba nie wszedł do produkcji. DimDim Cradle zaprojektowała Lisse Van Cauwenberge.

kołyska8

kreska

So-Ro Cradle to prosty i bardzo fajny projekt norweskiej firmy So-Ro. Kołyska formowana jest z brzozowej sklejki i oklejana orzechowym fornirem lub białym laminatem. Kosztuje 800 dolarów (wersja dla bliźniąt: 1200 dolarów). Podobno w Polsce ktoś już robi podróby, znaczy ten, mebel inspirowany…

kołyska7

kreska

Włoska firma Woodly robi naprawdę sympatyczne, w pełni ekologiczne meble i zabawki. Między innymi huśtawkową kołyskę Roll. Wersja podwieszana do sufitu kosztuje 680 euro, a mocowana do drewnianego trójnogu – 860 euro.

kołyska9

kreska

Bardzo lubię ten projekt holenderskiego teamu designerskiego Ontwerpduo. Kołyska plus bujana ławeczka. Takie proste, takie funkcjonalne. 🙂 Koszt: 845 euro.

kołyska10

kreska

Duńska projektantka Nana Ditzel zaprojektowała kołyskę Lulu w 1963 roku dla swoich dzieci. Pokocha ją każdy miłośnik stylu midcentury, a firma Brdr. Krüger sprawiła, że posiadacz wolnych 1795 euro może kupić jedną z 200 Lulu z limitowanej serii wyprodukowanej na 200 rocznicę istnienia firmy. Pośpiech wskazany. 😉

kołyska11

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11

5 sposobów na modne wnętrze w stylu mid-century

mid-century-1

kreska

„Mid-century is a new scandinavian” – mogłabym napisać i w ten sposób szybko zamknąć temat. Ale byłoby to zbyt wielkie uproszczenie, ponieważ według mnie styl mid-century to nie następca, ale protoplasta estetyki, którą w ostatnich latach określamy jako styl skandynawski. Oba style propagują prostotę, wynikający z funkcji design, przestrzeń oraz jasne światło. Mid-century nie jest więc new scandinavian, to raczej powrót do korzeni.

Nie ukrywam, że popularność jaką zdobywa mid-century cieszy mnie ogromnie. Po pierwsze dlatego, że mam już serdecznie dość wszechobecnych „skandynawskich wnętrz”, których „projekt” polega na wymalowaniu ścian na biało, wstawieniu do kąta szarej sofy z Ikei, kilku tanich podrób krzeseł znanego projektanta i pochlapanego ługiem pniaczka. A wszystko to w ergonomicznym chaosie i z rokokową łazienką we wschodnim skrzydle chałupy. No nie. Przepraszam, ale – paw… Bo ile można. A naprawdę lubię skandynawską stylistykę.
Po drugie niesamowicie rajcuje mnie to, że wreszcie tak bardzo uzasadniony jest fakt, iż każdemu klientowi staram się wtrynić do wnętrza jakiś przedmiot projektu Jacobsena lub Chernera. 🙂

W porządku, co wiec należy zrobić, by mieć wokół siebie modne wnętrze w stylu mid-century? Mam na to pięć prostych sposobów, oto one:

kreska

1. Wstaw do wnętrza jakąś meblarską ikonę. Oczywista oczywistość, powiesz… Pewnie! Najprostsze zabiegi są przecież najlepsze. Gorzej, że dobry, klasyczny design może sporo kosztować – wszystko co sygnowane nazwiskiem Arne Jacobsen, Norman Cherner, George Nelson, Eero Saarinen, czy Charles i Ray Eames wiąże się z konkretnym wydatkiem. Tak, możesz kupić „mebel inspirowany”, ale to przecież nie to samo, czyż nie? Pamiętaj jednak, że fantastyczne projekty połowy zeszłego wieku zeszły nie tylko z desek kreślarskich duńskich i amerykańskich projektantów – również polska szkoła mebla ma się czym pochwalić. Wyguglaj nazwiska takie jak Roman Modzelewski, Rajmund Teofil Hałas (mój profesor ze szkoły <3, tak, jestem taka stara), Maria Chomentowska, Teresa Kruszewska albo Bogusława i Czesław Kowalscy. Przykładowo, krzesło projektu Kowalskich kupić można na nowymodel.org za 580 pln. Oryginalny Cherner będzie nieco droższy…

Egg (Arne Jacobsen):
mid-century-34

Swan (Arne Jacobsen):
mid-32

Cherner Chair (Norman Cherner), Tulip table (Eero Saarinen):
mid-century-2Tulip; Eero Saarinen:
mid-33

Pretzel Chair (George Nelson):
mid-century-4

DSW i DAW (Charles i Ray Eames):
mid-century-5

Krzesło Kowalskiego (Bogusława i Czesław Kowalscy):
mid-century-krzeslo-kowalskiego

kreska

2. Zainteresuj się używanymi meblami. Może Twoja babcia ma jakiś mebel na zbyciu? Starą komodę lub stolik, niezbyt lubiane, bo kupione „za komuny”? Wybierz się na pchli targ, przejrzyj Allegro. Rozglądaj się nie tylko za meblami – na przykład dekoracje takie jak porcelanowe figurki z Ćmielowa, to kwintesencja estetyki polskiego mid-century.

mid-6 mid-7 mid-8 mid-9 mid-10 mid-11 mid-12 mid-13 kreska

3. Drewniane panele na ścianach. OK, ktoś inny nazwie je boazerią, ale większość z nas ma z tym słowem pejoratywne skojarzenia (wiecie, te przebarwione na ciemną żółć wąskie sosnowe deseczki straszące w korytarzach co bardziej wypasionych mieszkań w blokach lat 80-tych), więc ja będę pisać o panelach drewnianych. 🙂
A serio – drewno na dużych płaszczyznach może wyglądać bardzo fajnie, pod warunkiem, że zainwestujesz w szlachetny materiał i dobrego stolarza. Projektanci z połowy zeszłego wieku kochali drewno, więc pokochaj je i Ty.

mid-14

mid-15 mid-16 mid-17 mid-18

kreska

4. Pamiętaj o dużych, efektownych lampach. Nie halogeny, nie przemysłowe, wielkie lampy reflektorowe, nie żyrandole w stylu glamour. Pomyśl o oprawach oświetleniowych jak o rzemiośle, a nawet jak o sztuce. Lampy z czasów mid-century to nie tylko źródło światła, to dekoracja.

mid-century-19 mid-century-20 mid-century-22 mid-century-23 mid-century-24

mid-century-27

mid-century-25

Arne <3 =>
mid-century-26

kreska

5. A po piąte – przestrzeń. Duża przestrzeń. Openspejsy na całego. Szeroko i wysoko. Jeżeli to dom chcesz urządzić w stylu mid-century, to cała jego dzienna część powinna być otwarta. Kuchnia w postaci obszernego, wyeksponowanego aneksu – niech będzie prosta. Niekoniecznie super nowoczesna, ale prosta. Mówisz, że wszystko fajnie, ale masz do urządzenia tylko kilkudziesięciometrowy apartament? Nie przejmuj się, jeżeli architekci wnętrz potrafią wprowadzać do mieszkań estetykę prowansalskich willi lub skandynawskich wiejskich domów, to dlaczego nie miałoby się udać z mid-century? 😉
Jaka kolorystyka? Właściwie dowolna – wczesne mid-century to prostsze kształty i uboższa gama kolorystyczna, lata późniejsze, te bliższe wybuchowi popularności pop-artu, to czasy zdecydowanie bardziej barwne.

mid-28

mid-29

mid-30

mid-century-21

kreska

pics via: Pinterest, nowymodel.org, Fabryka Porcelany AS Ćmielów

Radisson Blu Egg Chair Design Contest – czyli wygraj swoje własne Jajko!

egg-chair-2

kreska

Oto on. Jeden z piękniejszych foteli świata, ikona stylu – Egg Chair Arne Jacobsena. Wiele mebli w życiu widziałam, sporo mi się podoba, kilka zaprojektowałam. Ale to Jajko jest tym jednym jedynym, jest meblem, którego pragnę od zawsze.

Jest tylko mały problem, oryginalny Egg Chair od Fritza Hansena kosztuje od 5000 do 14000 euro. Jakoś nie mogę uzbierać. Boleję nad tym od bardzo dawna. Ale wtem…! Wtem grupa hotelowa Radisson Blu postanawia ogłosić konkurs na projekt nowej odsłony Jajka! A główna nagrodą jest fotel wykonany według zwycięskiego projektu! Chyba nigdy nie nocowałam w żadnym Radissonie, ale i tak ich kocham. 😉

Konkursowe propozycje tworzyć przy pomocy kreatora na tej stronie. Cała impreza trwa od 1 września do 26 października 2015 roku i podzielona jest na kilka etapów. Szczegóły tutaj. A Wy życzcie mi szczęścia. Nie dziękuję. 🙂

egg-chair

kreska

Krzesła, których wcale nie zaprojektował Jacobsen; part 3 – Ross Lovegrove, Crop & Orbit chairs

crop-ross-lovegrove-1

kreska

Dawno temu, w liceum, na lekcjach języka polskiego regularnie wykonywałyśmy z koleżanką ostentacyjny ziew kiedy nadchodził czas rozmów o kolejnym pisarzu, który odkrywał Amerykę stwierdzając, że „wszystkie napisano już książki”, „wszystkie namalowano obrazy” i te pe i te de. Tekst o końcu możliwości, o wyczerpaniu pomysłów i o tym, że został nam jedynie recykling starych form i idei, pojawia się w historii kultury tak regularnie, że jedynie wzruszeniem ramion i właśnie ziewnięciem można go skwitować.

Dlaczego więc, kiedy patrzę na krzesła Rossa Lovegrove’a Crop i Orbit mam tak mieszane uczucia…? Projektant światowej sławy, po świetnych szkołach, współpracujący z najlepszymi, pracujący dla największych… Nawet jeżeli projektuje coś, co wydaje nam się podobne do mebla kogoś innego, to chyba nic w tym złego, to na pewno przypadek. Ile form może przybrać głupie krzesło? Taki ktoś jak Lovegrove nie papuguje. Po co facet miałby zżynać? Cóż, nie wiem po co, ale od zawsze mam wrażenie, że w przypadku Crop i Orbit inspiracja Jacobsenem wykroczyła poza pewne granice – Crop to Mrówka bez wcięcia a Orbit to Series 7 lub Lily z zaokrągloną górą oparcia. Inspiracja? Recykling? Ulepszenie? Nie wiem, ale denerwuje mnie to i nie mam ochoty ziewać.

kreska

Crop chair:

crop-ross-lovegrove-2

crop-ross-lovegrove-3

Orbit chair:

orbit-ross-lovegrove-1

orbit-ross-lovegrove-2

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5

Krzesła, których wcale nie zaprojektował Jacobsen; part 2 – Charles i Ray Eames – LCM

eames-lcm-1

kreska

Bierzesz drzewo. Wsadzasz je na kilkadziesiąt godzin do fińskiej sauny. Robisz piling. Następnie wtykasz do sprytnej maszyny zwanej łuszczarką i skrawasz fornir. Suszysz. Sklejasz kilka warstw forniru i sprasowujesz. I voilà! Masz sklejkę. Teraz już tylko wystarczy mieć genialny pomysł i wymyślić krzesło-ikonę. Powodzenia!

Na przełomie lat 40 i 50-tych panowała sklejkowa obsesja. Uważano ją za nowoczesny i oryginalny materiał, dający wiele projektowych możliwości. Chciałabym napisać, że pierwsze znane krzesło z giętej sklejki wymyślił Arne Jacobsen, ale nie, tak nie było. Te 1000 punktów do lansu należy przyznać Mr&Mrs Eames. Amerykańskie małżeństwo Charles i Ray Eames poświęcili całe lata 40-te, by opanować formowanie sklejki. Początkowo gięli drewno w domowym warsztacie, później w swej prywatnej fabryczce w Santa Monica, a kilka lat później korzystali już ze wsparcia firmy meblarskiej Herman Miller.

Nie wiem, które konkretnie ich krzesło zainspirowało Jacobsena do stworzenia Mrówki, ale najprawdopodobniej był to model LCM. Przyznam się bez bicia, ze nie jestem fanką sklejkowych mebli Eamsów. Projektom takich jak DSW, DAW czy RAR mówię tak, ale LCM brakuje wyrafinowania, które swoim sklejkowym krzesłom potrafili nadać Cherner, czy oczywiście (ha, ha), Jacobsen.

kreska

eames-lcm-2

kreska

pics via: 1, 2

Be foxy, czyli moda na lisa

moda-na-lisa-1

kreska

To pasjonujące, jak mody na przeróżne motywy pojawiają się i znikają. Jedne na scenie bawią dłużej, inne krócej, a mnie nieodmiennie zastanawia mechanizm jak to się dzieje, że coś staje się popularne, a coś potencjalnie równie atrakcyjnego ginie w pomroce dziejów zupełnie niezauważone, niedocenione. Abstrahuję od pomysłów wielkich kreatorów mody, projektantów wszelkiej maści aktualnie będących na topie. Na ich sukces pracują całe tabuny fachowców i wielkie pieniądze. Ale jak to się dzieje, że pewną przestrzeń internetu, części z Was doskonale znaną, tę cześć, w której królują blogerzy i Pinterest, nagle opanowują chmurki, trójkąty czy jelenie? Jak wpaść na motyw, który podbija świat w tenże sposób, no jak?

Jedną z takich mód jest… lis. Lis jest modny. Lis jest w porzo. W czasach wszędobylskiego jelenia lis dzielnie kontratakuje i według mnie idzie mu nieźle, bo nie dość, że daje parzystokopytnemu radę na ringu wnętrzarskim, to zdecydowanie wygrywa w kategorii modnego zwierzęcego motywu pojawiającego się na ubraniach dziecięcych. I jakoś tak się dzieje, że to wszystko pięknie zgrywa się z viralami takimi jak What does the fox say Ylvisa czy popularnym od kilku tygodni filmem o cudnym skocznym lisie polarnym. Przypadek, czy spisek…? 😉

kreska

moda-na-lisa-7

moda-na-lisa-3

moda-na-lisa-2

moda-na-lisa-4

moda-na-lisa-5

moda-na-lisa-6

moda-na-lisa-8

kreska

moda-na-lisa-23

moda-na-lisa-28

moda-na-lisa-24

kreska

moda-na-lisa-11

moda-na-lisa-10

moda-na-lisa-22

moda-na-lisa-9

moda-na-lisa-13

moda-na-lisa-14

moda-na-lisa-15

moda-na-lisa-12

moda-na-lisa-16

moda-na-lisa-17

moda-na-lisa-18

moda-na-lisa-19

moda-na-lisa-20

moda-na-lisa-21

kreska

Krążąc po lisim świecie natknęłam się na urocze malunki na drewnie wyemigrowanej do Stanów estońskiej artystki Kristiany Pärn. Zakochałam się w jej liskach. 🙂 Ten chowający się za drzewem jest jakiś taki lekko podejrzany, ale to detal… 😉

moda-na-lisa-25

moda-na-lisa-26

moda-na-lisa-27

kreska

A na pytanie Ylvis odpowiedź jest taka. 😉

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28

Seks, natręctwa i Arne Jacobsen

jacobsen-chair-1'

kreska

3107. Jeżeli liczby mogą być seksowne, to ona taka właśnie jest. I chociaż ma 60 lat, nic nie utraciła ze swego seksapilu. Ciągle ta sama linia, modernistyczny charakter oraz pełna uroku prostota. Panie i panowie – 3107, czyli krzesło „Series 7” Arne Jacobsena.

Mam obsesję na punkcie tego krzesła. OK, mam w ogóle świra na punkcie mebli Jacobsena, ale z „siódemką” jest najgorzej. Widzę ją wszędzie. Nawet jak jej nie ma to ją widzę. W kształcie każdego krzesła dopatruję się znajomej lini. A jak znajdę w necie jej zdjęcie, to niemal gładzę ręką monitor…

Model 3107 powstał w roku 1955. Był drugim po słynnym „Ant” krzesłem Arne Jacobsena i zrobił przez ostatnie kilkadziesiąt lat prawdziwą furorę – fabryka Fritz Hansen, dla której projektował Jacobsen, sprzedała przez 60 lat produkcji ponad 7 milionów „siódemek”. Żadne krzesło w historii nie zrobiło takiej kariery. Żadne.

„Series 7” to ikona skandynawskiego modernizmu. Przedstawia sobą wszystko to, co w nim najlepsze – proste piękno, funkcjonalność, wysoką jakość. Z kilku metalowych rurek i kawałka sklejki Jacobsen wyczarował coś naprawdę genialnego. Na tyle genialnego, że gdy fotograf Lewis Morley sfotografował na początku lat 60-tych Christine Keeler (kochankę ówczesnego brytyjskiego ministra i przy okazji także kochankę attaché wojskowego ZSRR, kobietę odpowiedzialną za tak zwaną aferę Profumo), wszyscy zwracali uwagę nie tylko na ciało modelki, ale i na krzesło, na którym siedziała. Cóż, ta przypadkowa reklama dziełu Jacobsena na pewno nie zaszkodziła. A że tak naprawdę to nie była oryginalna „siódemka”… Etam, detal.

A oto ona, jedyna i prawdziwa. The ONE:

jacobsen-chair-2P.S. A przy najbliższej okazji ponaigrywam się nieco z tych wszystkich, którzy mylą krzesła Jacobsena z projektami Eamesów, Chernera i Lovegrova. 😉

kreska

pics via: 1, 2

Delfts blauw

delfts-blue

kreska

W XVII wieku cała Europa, a Holandią na czele, dostała lekkiego pierdolca na punkcie biało-niebieskiej chińskiej porcelany. Oryginalna porcelana była produktem ekskluzywnym i obłędnie drogim, dlatego niezwykle szybko ambitni i zaradni garncarze rodem z Delft zaczęli robić podróby. Nie mieli szans by z miejscowej gliny, nawet uszlachetnionej marglem, uzyskać tak delikatne tworzywo jak prawdziwa porcelana, mimo to fajans z Delft zaczął się z czasem prezentować na tyle nieźle, że w okresie największej popularności, na przełomie XVII i XVIII wieku, produkowano miliony sztuk fajansowych cacek rocznie i eksportowano je jak świat długi i szeroki.

W drugiej połowie XVIII wieku odkryto złoża kaolinitu, niezbędnego do produkcji prawdziwej porcelany, a niejaki William Cookworthy opracował sprytną metodę takiego wypalania gliny, że była ona od razu biała i nie trzeba było nakładać na nią białej glazury. Anglicy zaczęli więc szybciutko produkować podróby podrób chińskiej porcelany, co przyczyniło się w krótkim czasie do likwidacji większości fabryk fajansu z Delft. Do dzisiaj przetrwała tylko jedna – Koninklijke Porceleyne Fles.

Fajans to nie porcelana. To nie cienka, delikatna skorupka przepuszczająca światło, której zdobienia zmieniają charakter zależnie od warunków otoczenia. Fajans do holenderski galeon. Masywny i konkretny. Fajans chroni i zdobi. I przetrwa wieki.

kreska

delfts-blue1

delfts-blue2

delfts-blue4

delfts-blue5

delfts-blue6

delfts-blue7

delfts-blue8

delfts-blue9

delfts-blue11

delfts-blue12

delfts-blue13

delfts-blue10

delfts-blue14

delfts-blue15

delfts-blue17

delfts-blue16'

delfts-blue18

delfts-blue20

delfts-blue21

kreska

pics via: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 1213, 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20

Miffy from Delft

niebieski-miffy-delft0

kreska

Czytam sobie o fajansie rodem z Delft, wlazłam więc oczywiście na stronę Royal Delft vel De Koninklijke Porceleyne Fles (ostatniej oficjalnej fabryki fajansu z Delft).
Wlazłam i znalazłam te cudeńka z Miffy (po holendersku Nijntje). Ceny zaporowe, ale pomysłem na tę serię kupili mnie całkowicie. 🙂

Znacie Miffy? No dobra, ci, którzy mają dziecko w wieku 0-5 lat to może znają. Oczywiście jeżeli ulegli złu i postanowili nie być trendy, oglądając tv. Reszta towarzystwa pewnie nie ma pojęcia o czym piszę.
Miffy, oryginalnie Nijntje, to mały króliczek, płci prawdopodobnie żeńskiej, bohaterka książeczek autorstwa holenderskiego rysownika Dicka Bruny. Facet popełnił o Nijntje jakieś 30 tytułów i w sumie sprzedał na całym świecie około 85 milionów książek. W ostatnich latach powstało też kilka filmów animowanych, w tym ten, który leci na kanalplusowym MiniMini. Wiele osób sądzi, że Miffy powstała w Japonii, ze względu na tę specyficzną kreskę, podobną do Hello Kitty. Ale nie, ani trochę, chociaż podobieństwa między stylistyką tych dwóch kreskówek są ewidentne. Do tego stopnia, że przedstawiciele Bruny postanowili swego czasu wytoczyć proces Sanrio, twórcom różowego szatańskiego kotka (chodziło głównie o postać króliczka Cathy), ale sprawa została zaskakująco honorowo zakończona w roku 2011 – Sanrio zrezygnowali z Cathy, a obie strony konfliktu solidarnie wsparły finansowo ofiary japońskiego tsunami. Miffy jest ze zrozumiałych powodów kultową bajką w Holandii, mały króliczek ma nawet w Utrechcie plac swego imienia. 🙂

kreska

niebieski-miffy-delft1

niebieski-miffy-delft2

niebieski-miffy-delft9

niebieski-miffy-delft3

niebieski-miffy-delft4

niebieski-miffy-delft5

niebieski-miffy-delft6

niebieski-miffy-delft7

niebieski-miffy-delft8

kreska

pics from here.

Solid Poetry

grey-concrete-magic

kreska

Czy beton może być materiałem pełnym poezji? Oj tak, może… 😉

Dwoje Holendrów, Frederik Molenschot i Susanne Happle, wynaleźli produkt, który nazwali Solid Poetry. Gdy ich beton jest suchy, wydaje się zupełnie zwyczajny, jednak wystarczy kilka kropel wody, by wyczarować w nim najróżniejsze wzory. Ależ to daje fajoskie możliwości. I to nie tylko we wnętrzach…

kreska

grey-concrete-magic-1

grey-concrete-magic-2

grey-concrete-magic-3

kreska

Czary mary… 😉

kreska

pics from: 1, 2, 3, 4